Byłem tam kiedyś ubogi pielgrzym Turysta z Polski klasy B Na mym plecaku wściekle czerwonym Rozpięty orzeł bielił się Sypnął mi piachem mijając w pędzie Z literką D Mercedes cud Zboczyłem z drogi by siły zebrać I w cieniu góry znaleźć chłód Nade mną klasztor cel i przeznaczenie Na stromym zboczu dumnie trwał Piąłem się w górę jak Syzyf wytrwale Czepiając się rozgrzanych skał Ktoś tu przede mną kiedyś się wspinał Zdzierał paznokcie aż do krwi Znalazłem łuski i hełm rozstrzelany Pokryty kurzem rudej rdzy I wtedy nagle spłynęła na mnie siła nadludzka dziki gniew biegłem ku niebu miotając przekleństwa szaleństwo chwili płacz i śmiech kiedy w euforii brudny spocony zdobyłem ten piekielny stok poczułem na sobie do dziś to pamiętam czyjś zimny i szyderczy wzrok Podniosłem oczy coś we mnie pękło tamten ze strachem cofnął się skrył swą pogardę za szybą czarną Merca ze znaczkiem D Z gardłem ściśniętym niby pijany Ku rzędom krzyży szedłem sam W ręku trzymałem bukiecik maków Zerwanych gdzieś na zboczu tam Bóg litościwy słońce przysłonił Chmurami ciężkimi od dżdżu Twarz wystawiłem na chłodne krople Gorączka mijała już Przede mną była droga daleka Z której pozostał dziś mi W starym paszporcie zasuszony Płatek czerwony od krwi Lech Makowiecki tym razem występuje w roli pielgrzyma, który wędruje ku miejscu wielkiej bitwy z czasów II wojny światowej. Jego wspomnienia z podróży na Monte Cassino zostały przelane na papier, a artysta skomponował melodię, posiłkując się tradycyjną polską pieśnią patriotyczną "Czerwone maki na Monte Cassino". Utwór Makowieckiego, powstały w kilkadziesiąt lat po swoim poprzedniku, pokazuje, iż pamięć o bohaterskich żołnierzach gen. Władysława Andersa jest wiecznie żywa, a formy upamiętniania ich wojennego wysiłku mogą być różne. W tym wypadku autor korzysta z odniesień do własnych przeżyć, ukazując nam Monte Cassino w nieco bardziej współczesnej perspektywie.
|