Józef Szczepański „Dziś idę walczyć – Mamo!”

Dziś idę walczyć – Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy

Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy

Dziś idę walczyć – Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.

To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć – i prać – bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!

Dziś idę walczyć – Mamo!


„Ziutek” to postać nietuzinkowa, jeśli idzie o poezję okresu wojennego, szczególnie czasów powstańczych. Jego „Pałacyk Michla” zagrzewał do boju żołnierzy Armii Krajowej walczących o wyzwolenie stolicy. Obok swojego sztandarowego utworu stworzył szereg innych, które być może nie są tak znane, jednak nie ustępują mu pod względem poetyckiego kunsztu. Józef Szczepański, żołnierz „Parasola”, był bowiem świetnym obserwatorem i doskonałym sprawozdawcą, który z powodzeniem wykorzystywał w poezji wydarzenia prosto z frontu. 24 sierpnia ukazał się wiersz „Dziś idę walczyć – Mamo!”, który był jednym z ostatnich utworów młodego poety-żołnierza. 29 sierpnia napisał jeszcze popularny wiersz „Czerwona zaraza”, jednakże ten miał już zupełnie inną wymowę – pesymistyczną, pełny grozy i widma rychłej śmierci. Niestety, przepowiednie „Ziutka” sprawdziły się dość szybko. 1 września został ciężko ranny i w dziewięć dni później zmarł z powodu odniesionych ran. Jego matka, do której kierował pod koniec sierpnia beztroskie słowa otuchy, straciła syna – człowieka wielkiego, poetę, żołnierza, patriotę oddanego bez reszty ukochanemu miastu i krwawiącej ojczyźnie.


Okiem Polonisty: To taki rodzaj usprawiedliwienia przed matką, która, jak to matka, umiera z niepokoju, perswaduje, prosi, może krzyczy, aby powstrzymać. Ale się nie udało. Po raz kolejny zatriumfował ten młodzieńczy upór. Trzeba jednak jakoś mamę uspokoić. Czy trafią do niej argumenty, że to za Polskę, za Wolność, za honor. Że jestem szczęśliwy, że każda cząstka mego ciała rwie się do walki. A co z rozumem? Nieważny. W takich okolicznościach racjonalne myślenie jest niepotrzebne. Dużo egoizmu w tym wierszu. Nieistotne że zginę, że matka cierpi i płacze. Najważniejszy jest Sten w ręku i śmierć wroga. Nie wiem czemu, ale ta postawa przypomina mi taką szczeniacką i szpanerską (może dlatego, że sama jestem matką).