Obracają się w chmurach skrzydła reflektorów wiatrak światła miele ciemność na świt; błysk i huk; alarm nocny. Noc na jednej zawieszona gwieździe nie wtrzyma naporu płomieni, dokona się najkrócej; bombą spadłą. Koniec. Kwili świst przepiórki tego lata: erkaemu w żytach. Za wszystkich w tym nalocie zabitych żywy spod pocisków podnoszę się, drżąc z mocy. Ziemię wplątaną w czterdzieści ekliptyk w jednym wybuchu podrzucę, oburącz chwytam czasmojego życia cały, stężony w chwilę! - Niech spełni, niech odsłoni mnie światło, niech wzejdzie jedno wszystkich w moim życiu wzeszłych słońce słońc! Julian Przyboś debiutował na literackiej scenie w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Szybko stał się jednym z najważniejszych przedstawicieli Awangardy Krakowskiej. W okresie II wojny światowej wydał jeden tomik utworów z 1944 roku zatytułowany "Póki my żyjemy". Lata 1939-45 mocno doświadczyły poetę. Jeszcze w grudniu 1939 roku opuścił dom i zdecydował się na przenosiny do Lwowa. W czerwcu 1941 roku, przebywając w mieście, napisał "Nocny nalot". Nie udało mi się ustalić, czy odniesienia do lotniczych uderzeń związane były z wojną niemiecko-radziecką czy też wcześniejszymi doświadczeniami. Jeszcze w tym samym roku Przyboś został aresztowany przez Gestapo. W późniejszym okresie, po zwolnieniu z więzienia, zaangażował się w działalność polityczną, obejmując choćby szefostwo Związku Zawodowego Literatów Polskich, wstąpił do PZPR. Stopniowo jednak decydował się na rozbrat z reżimem komunistycznym, krytykując posunięcia władzy ludowej. Wreszcie, w 1956 roku, w akcie protestu przeciwko zaangażowaniu wojsk radzieckich w inwazję na Węgry, Przyboś postanowił zrezygnować z członkostwa w partii. Zmarł w 1970 roku.
|