„Zdradzone ideały” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Hans-Ekkehard Bob

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 272

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – wspomnienia jednego z niemieckich asów myśliwskich.

Piloci myśliwcy to niewątpliwie jedna z najbardziej fascynujących grup wojskowych. Podniebne starcia po latach wciąż rozpalają wyobraźnię czytelników, którzy często dają się porwać emocjom, zapominając, że to wciąż brutalna wojna, a nie epicka walka powietrznych gladiatorów. Hans-Ekkehard Bob, jeden z niemieckich asów powietrznych okresu II wojny światowej, który zanotował sześćdziesiąt zestrzeleń, walcząc na niebie Europy w swoim superszybkim Messerschmitcie, nie zasługuje na to miano. Mimo iż zanotował niebywałe sukcesy strzeleckie, okazał się być człowiekiem o dość ograniczonych horyzontach. Jego historia spisana w wspomnieniach może być odbiciem historii wielu niemieckich lotników, którym ponoć ciążyły „zdradzone ideały”. Pytanie tylko, jakie ideały. Książka o takim tytule ukazała się na polskim rynku i miała być kolejną próbą udokumentowania działalności pilotów Luftwaffe. Niestety, nie wytrzymuje starcia z konkurencją. Na szczęście, dzięki pracy Wydawnictwa Replika relacja myśliwskiego asa trafia do polskich czytelników z odpowiednim komentarzem. A jest to element niezbędny, zważywszy na wynurzenia Boba. Warto dodać, że książka została przygotowana z dbałością o aspekty redakcyjne. W tym kontekście jedynym mankamentem może być marna jakość zdjęć archiwalnych.

„Zdradzone ideały” opowiadają niemal kompletną historię życia Hansa-Ekkeharda Boba. Pilot Luftwaffe zdecydował się na jej spisanie po namowach syna, który dostrzegł potencjał w powojennych opowieściach ojca. Bob stara się wprowadzić czytelników w swój świat, relacjonując pierwsze lata swojego życia, dokumentując funkcjonowanie rodzinnego biznesu, Wielki Kryzys i wreszcie pierwsze fascynacje lotnictwem. Początek służby w Luftwaffe to mozolne szkolenie na kiepskim sprzęcie i pierwsze poważniejsze akcje w postaci zajęcia Sudetów. Już na tym etapie rzuca się w oczy subiektywizm autora. Historię opowiada z własnej perspektywy, nie wdając się w jakieś szersze rozważania na temat ideologii nazistowskiej czy legalności działań III Rzeszy. Stara się krok po kroku dokumentować swoją służbę, narzucając na to kilka „faktów” dotyczących przebiegu kampanii. Niestety, mimo rzekomych prac archiwalnych i próby wyuczenia się historii konfliktu, Bob ma wyraźne luki – albo w pamięci, albo w poziomie wiedzy. Wynurzenia na temat przebiegu kampanii wrześniowej to zlepek goebbelsowskiej propagandy i ignorancji autora na dużą skalę. Jeśli Bob choć przez moment aspirował do miana historyka-kronikarza, przepadł całkowicie.

Uwagi dotyczące kampanii francuskiej I bitwy o Anglię noszą znamiona tych samych błędów. Dużo skrótów myślowych, oczywizmów mieszających się z doniesieniami niemieckiej propagandy. Jest kilka ciekawych anegdot, ale giną one w natłoku informacji wtórnych i wielokrotnie wałkowanych. Cieszy oko praca redaktora wydania, który starał się prostować większe nieścisłości. Tymczasem Bob rusza na front wschodni, gdzie opisuje kilka swoich przygód, w tym historię zestrzelenia i marszu ku niemieckim liniom. Niby dzieje się coś ciekawego, ale jednak widać w tym wyraźne braki narracyjne, stylistyczne, a przede wszystkim historyczne. Autorowi wciąż towarzyszą nazistowskie fantazje, a nierzadko wręcz brednie, które nie przystoją żadnemu poważnemu opracowaniu historycznemu. Książka nie jest opowieścią o tytułowych zdradzonych ideałach, lecz próbą przywrócenia wizji potężnej Luftwaffe i dumnego narodu niemieckiego. As powietrzny zbyt często koncentruje się na wątkach pobocznych, zbyt wiele razy odwołuje do ogólnej historii konfliktu, którą w swoim mniemaniu doskonale zrozumiał. Nic z tych rzeczy. Traci niepotrzebnie czas na rozważania, które nie mają sensu, a niejednokrotnie wręcz szkodzą historiografii. Przy okazji spłyca historię swojej służby, która przecież mogła dostarczy czytelnikom tyle emocji. Książka jest ewidentnie niedopracowana i napisana przez historyka-amatora. Widać to gołym okiem, bez większych fachowych analiz. W konsekwencji ma ona średnią wartość poznawczą, czego bardzo żałuję, bo wspomnienia Hansa-Ekkeharda Boba miały duży potencjał. Próba rozgrzeszenia III Rzeszy, jaką autor serwuje na koniec, dopełnia tylko obrazu pisarskiej katastrofy. Szkoda, bardzo szkoda.

Ocena: