„Zaginione złoto Hitlera” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Tomasz Bonek

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 384

Tematyka – nie jest to kolejna wydumana opowieść o złotych pociągach i zaginionym dawno złocie, które wciąż może zostać odkryte – to reportaż z krwi i kości opowiadający o kulisach operacji PRL-owskich służb, które być może wykreowały alternatywną rzeczywistość.

Na wstępie muszę się przyznać, że nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś sięgnie po historię legendarnego już złotego pociągu (choć ostatnio jego sprawa nieco przycichła – mam nadzieję, że nikt go po kryjomu nie znalazł!) i opisze ją w formie reportażu. Odważnie, oryginalnie. Tomasz Bonek w „Zaginionym złocie Hitlera” przełamuje zatem schematy i robi to w bardzo dobrym stylu. Jego opowieść o zaginionych (choć lepiej pasowałoby słowo „zrabowanych”) skarbach to wciągająca historia – po części bazująca na suchych faktach próba syntezy tego, co wiemy na temat złotego pociągu, po części dziennikarskiego śledztwa, w którym na plan pierwszy wybijają się liczne wypowiedzi świadków, dobrze pomyślane spekulacje i systemowe zakłamanie PRL-u, który w mitach i mamieniu obywateli szukał wsparcia dla montowanego po wojnie aparatu władzy komunistycznej.

Pod względem stylistycznym autorowi nie można niczego zarzucić. Pisze bardzo sprawnie, umiejętnie buduje napięcie, dobrze dawkuje informacje stricte historyczne, przeplatając je barwnymi rozmowami, w których uczestniczył. Bonek przeszedł zupełnie inny szlak niż ten, na który na ogół decydują się poszukiwacze złotego pociągu. Nie zajmowała go lokalizacja ukrycia legendarnych skarbów, lecz ukazanie realiów funkcjonowania PRL-u, które w znaczący sposób mogły wpłynąć na wykreowanie historii. Mieszają się różne kwestie. Mamy zatem rabunek, jeszcze za czasów hitlerowców. Mamy powojenny Werwolfm który rzekomo tylko czyhał, by przywrócić władzę III Rzeszy. Mamy dochodzenie w sprawie kosztowności i co najmniej kilku podejrzanych i zamieszanych w przekręty. Mamy operacje PRL-owskiego wywiadu i szwindle, które im towarzyszyły. Mamy wreszcie Herberta Klose, który doczekał się statusu gwiazdy w ramach powojennych poszukiwań. Bonek analizuje dochodzenie służb PRL-u poszukujących zrabowanych kosztowności. Przygląda się metodom pracy oficerów, weryfikuje ich osiągnięcia, wypowiedzi. Wraca do dawno zamkniętych spraw, które przez ostatnich osiemdziesiąt lat wracały jak bumerang – najpierw za Kiszczaka, później za sprawą domorosłych poszukiwawczy przygód.

„Prawdziwa historia złotego pociągu” to oczywiście chwytliwy slogan reklamowy, który na kartach „Zaginionego złota Hitlera” znajduje jedynie częściowe pokrycie. Nie o ten konkretny złoty pociąg tu chodzi. Co więcej, smutkiem może nas napawać konkluzja Boneka – raczej nie ma co liczyć ani na znalezienie, ani nawet na istnienie legendarnych złotych pociągów. Te mogą być wytworem zbiorowej fantazji, umiejętnie podsycanej przez władze minionego systemu i łowców sensacji. Byłoby szkoda, w końcu złoty pociąg to naprawdę dobra reklama – zarówno regionu, jak i historii jako nauki fascynującej i pozwalającej na odkrywanie tajemnic.

Tomasz Bonek pisze ciekawie, wciągająco i odnosi się do szeregu wątków, które nie są powszechnie znane. Doceniam zatem zakres merytoryczny jego badań i ich oryginalną formę. Wykonał kawał świetnej, reporterskiej roboty, zbierając dokumentację i identyfikując liczne przekłamania. Kto wie, być może raz na zawsze obnażył źródła pozornie niegroźnego kłamstwa, które przerodziło się w sprawę rangi państwowej. Zostaje mi tylko jedno, drobne „ale”. Co jeśli komuś faktycznie uda się kiedyś znaleźć złoty pociąg? Kończąc tym żartobliwym akcentem, mogę jedyne wyrazić nadzieję, że i wtedy Tomasz Bonek zwieńczy to swoim bardzo dobrym reportażem.

Recenzja „Zaginionego złota Hitlera” powstała we współpracy z II wojna światowa TaniaKsiazka.pl.

Ocena: