„Wielkie oszustwo” – recenzja książki

Rok wydania – 2014

Autor – Ben Macintyre

Wydawnictwo – Świat Książki

Liczba stron – 440

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – niezwykła historia brytyjskiej operacji wywiadowczej, która chroniła „Overlord”.

Lądowanie w Normandii było bezsprzecznie jedną z największych operacji militarnych w dziejach ludzkości. Niezwykłe przedsięwzięcie okazało się majstersztykiem pod względem taktycznym i logistycznym i znacząco skróciło okres trwania II wojny światowej. Bez zwycięskiej ofensywy aliantów zainicjowanyej operacją „Overlord” tak szybkie pokonanie III Rzeszy i jej sojuszników nie byłoby możliwe. Każdy sukces ma jakiegoś ojca. W przypadku operacji militarnych tych „ojców” jest z reguły wielu, a za kulisami przedsięwzięcia setki ludzi zmagają się z planowaniem, organizowaniem i wreszcie przeprowadzeniem misji. Ben Macintyre, którego „Wielkie oszustwo” ukazało się na polskim rynku książkowym za sprawą Wydawnictwa Świat Książki, postanowił pokazać „Overlord” z nieco innej perspektywy, zwracając uwagę na tych „schowanych za kurtyną”. Mimo iż nie grają pierwszoplanowej roli, są niezwykle ważnymi postaciami, bez których sukces często nie byłby możliwy. Angielski historyk opowiada dzieje specjalnej grupy szpiegów, którzy w jego opinii znacząco przyczynili się do zwycięstwa w wojnie. Myliłby się ten, kto zakłada, że prowadzili jakieś spektakularne akcje na zapleczu wrogich armii. Realia były nieco mniej efektowne, ale wciąż niezwykle fascynujące.

Na kilka miesięcy przed rozpoczęciem operacji „Overlord” alianci przystąpili do wykonania planów operacji „Fortitude”, której głównym założeniem było wyprowadzenie w pole niemieckich obrońców i ukrycie celów inwazji na plażach Normandii. Ben Macintyre tylko w części opiera się na dziejach „Fortitude”, odwołując do wielu innych „szpiegowskich wątków”, które miały wpływ na przeprowadzenie operacji „Overlord”. Zamaskowanie tak wielkiego przedsięwzięcia było zadaniem, wydawać by się mogło, niewykonalnym. A jednak aliantom się udało. Jak tego dokonali? Dzięki sprytowi, odwadze, ryzyku i… odrobinie szczęścia, bez którego powodzenie całej misji nie byłoby możliwe. Macintyre koncentruje się głównie na działalności podwójnych agentów, a więc „przekabaconych” niemieckich wywiadowców, których zwerbowano w szeregi sprzymierzonych. Przekupstwem, groźbą, rzadziej ideologią. Opowieść o systemie „double cross” wydaje się być fascynująca. Historyk bardzo umiejętnie łączy znakomitą pracę archiwalną – dogrzebał się do ogromnej ilości relacji, wspomnień, dokumentów – z niezłym, przystępnym stylem. Podaje zaskakującą ilość szczegółów i świetnie odtwarza zawikłane realia okresu II wojny światowej. Zapisy procesów werbowania agentów to często humorystyczne anegdotki, które czyta się bardzo przyjemnie.

Angielski historyk jest nie tylko zręcznym dziennikarzem śledczym. Wykazuje się wyczuciem, gdy idzie o łączenie wątków wywiadowczych, politycznych i militarnych. Potrafi pokazać, w jaki sposób agenci wpływali na planowanie operacji, jak umiejętnie kreowali fałszywą rzeczywistość, podsuwając przeciwnikowi nieprawdziwe dane. Momentami zdaje się nieco przeceniać ich wpływ na wydarzenia na froncie, czasem brakuje mu nieco chłodnej głowy i bardziej rzeczowej analizy. Zwłaszcza tam, gdzie sprawy się mocno komplikują. A przecież niektórzy agenci wymykali się wszelkim kanonom pracy wywiadowczej. Podwójni, potrójni, potem znowu przerobieni na sojuszników – pomieszanie z poplątaniem, ale jakże ciekawe i intrygujące!

Być może dlatego wydaje się, że jednym z największych mankamentów całej historii jest jej zagmatwanie. Macintyre ma ewidentne problemy z prowadzeniem spójnej narracji. Nagromadzenie nazwisk i pseudonimów jest tak wielkie, że ciężko się w tym wszystkim połapać. Misterne skonstruowana intryga wydaje się być trudna do zrozumienia. Momentami można również odnieść wrażenie, że autor przesadnie koncentruje się na działalności podwójnych agentów, tracąc z oczu główny wątek, którym powinna być operacja „Overlord”. W efekcie nieodpowiednio wykorzystuje ogrom materiałów, jakie udało się mu zgromadzić.

Pod względem stylistycznym nie można mieć większych zastrzeżeń. Macintyre wykazuje się talentem pisarskim i zręcznością w dobieraniu tematów. Tylko momentami „Wielkie oszustwo” będzie się dłużyć, głównie ze względu na przesadną dokładność poszczególnych fragmentów bądź też zamieszanie związane z nagromadzeniem postaci. Jeśli przyjmiemy, że książka nie miała być wyłącznie opowieścią o operacji „Overlord”, jako atut traktować należy także szerokie rozważania na temat personalnych historii poszczególnych szpiegów. Macintyre na ogół udanie łączy własne rozważania z wypowiedziami uczestników i świadków zdarzeń, komentarzami zainteresowanych misjami i wreszcie bogatymi brytyjskimi archiwami. W tym kontekście stwierdzić trzeba, że Wydawnictwo Świat Książki dokonało bardzo dobrego wyboru, sięgając po opracowanie angielskiego historyka. Dla polskiego czytelnika nie będzie to tak osobista historia, jak dla odbiorcy anglosaskiego, ale wciąż fascynująca opowieść o dużym potencjale naukowym i marketingowym.

Ocena: