„USA w cieniu swastyki” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Arnie Bernstein

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 430

Seria wydawnicza – Historia

Tematyka – historia amerykańskiego Bundu oraz lidera organizacji Fritza Kuhna.

O tym, że po zakończeniu II wojny światowej nazistowscy naukowcy zostali zaangażowani do amerykańskich programów nuklearnych pisano już wielokrotnie. Exodus niemieckich „mózgów” do USA jest dzisiaj świetnie udokumentowanym historycznym faktem, który może i wciąż bulwersuje, ale nie powinien zaskakiwać. Niespodzianką mogą być natomiast ustalenia Arnie Bernsteina, który w nieźle napisanej książce „USA w cieniu swastyki” stara się pokazać historię niemiecko-amerykańskiego Bundu zawiadywanego przez charyzmatycznego przywódcę Fritza Kuhna, któremu marzyła się nazistowska dyktatura w Waszyngtonie. Bajki i fantazje? Trochę tak. Ciekawa i intrygująca książka? Z pewnością.

Opracowanie Bernsteina zostało przygotowane przez Dom Wydawniczy Rebis, który w serii „Historia” często wypuszcza oryginalne, nietuzinkowe opracowania. Wybór publikacji amerykańskiego dziennikarza nie był przypadkowy. Ma ona duży potencjał, poruszając temat kiepsko zbadany i przede wszystkim sensacyjny. Nawet jeśli Bernstein popuszcza wodze fantazji, robi to w sposób zręczny, a jego narracja nie przywodzi na myśl „kantu szytego grubymi nićmi”. Nie oznacza to jednak, że na „USA w cieniu swastyki” powinniśmy patrzeć bezrefleksyjnie. W pierwszej kolejności podkreślić należy marginalne bądź co bądź znaczenie całej historii. Epizod Bundu i Kuhna nie miał najmniejszych szans wywarcia tak dużego wpływu na politykę Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc już o jakimkolwiek przewrocie.

Zdecydowanie mocnym atutem całego opracowania jest sama historia Bundu. Bernstein kreśli historyczny rys organizacji, oznaczając jej powstanie, rozwój, wpływy i wreszcie upadek. Stara się ukazać nazistowskie powiązania, dostrzegając skandalizujące wydarzenia, które na pierwszy rzut oka mogą dziwić. Gdy jednak zagłębimy się w opowieść, dostrzeżemy, jak dziwnie skonstruowany był polityczny świat okresu międzywojnia, II wojny światowej, a następnie czasów powojennych (choć akurat w tym ostatnim wypadku książka Bernsteina się nie przyda). Stany Zjednoczone nie były w tym względzie wyjątkiem. Co więcej, to właśnie tam kontrasty i polaryzacja uwidoczniły się szczególnie mocno, a później przerodziły się nawet w polowanie na komunistów zainicjowane po alianckim rozbracie ze Związkiem Radzieckim. Historia Bundu to ciekawy przykład na niezrozumiałą ideologiczną fascynację mas. Fritz Kuhn, swoją charyzmą , butą, arogancją i politycznym sprytem, jako żywo przypominał Adolfa Hitlera, tyle że w nieco bardziej gangsterskim wydaniu. Ba, Hitlera również porównywano do gangstera, choć akurat on ze światem mafii miał niewiele wspólnego. Kuhn z kolei był zamieszany w wiele ciemnych interesów. Bernstein bardzo umiejętnie buduje schemat – jego styl jest interesujący, akcja wartka. Beletryzowane wstawki dodają smaczku opowieści. Momentami wydaje się jednak, że autor nieco za bardzo goni za sensacją i traci z oczu główny wątek. Mimo iż rzekomo opiera się na dokumentach i faktach, archiwalia nie są jego najmocniejszą stroną i raczej bazuje na domysłach i własnej wizji historii. Stąd tez zbaczanie w kierunku wpływowych żydowskich gangsterów i amerykańskiej swastyki, co w gruncie rzeczy jest wyolbrzymieniem i grubą przesadą. Efekciarstwo Bernsteina może zatem drażnić, zwłaszcza w kontekście braku podparcia w realnych dowodach potwierdzających jego tezy i spiskowe teorie.

Nie oznacza to jednak, że książkę czyta się źle. Wręcz przeciwnie, Bernsteinowi udało się stworzyć publikację lekką w odbiorze i intrygującą. Poszukiwanie sensacji jest oczywiście wadą opracowania, ale w ostatecznym rozrachunku, przy tak obranej strategii, wychodzi autorowi na zdrowie. W takiej konwencji czuje się bowiem najlepiej, wykorzystując niewątpliwy talent pisarski. Szkoda, że informacje dotyczące Bundu, struktury organizacyjnej, rozwoju, nie są bardziej usystematyzowane. Oczywiście, książka zatraciłaby wtedy swój charakter, ale miałaby nieco więcej wspólnego z historyczną rozprawą. Choć, z drugiej strony, nikt nie mówi, że Bernstein choćby aspiruje do miana poważnego historyka.

Wszystko to składa się na obraz lektury przyjemnej i wciągającej, ale jednak pozbawionej wielu elementów charakterystycznych dla standardowych opracowań. Bernstein nie pozwala się zamknąć w ramach historycznego kanonu i woli gonić za sensacją, którą jeszcze uwypukla, przedstawiając informacje z gracją prywatnego detektywa. Taki styl i forma nie do końca mnie przekonują. Nie mam jednak wątpliwości, że amerykański dziennikarz znajdzie liczne grono zwolenników.

Ocena: