„Tańcząc z wrogiem” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Paul Glaser

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 332

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opowiedziana przez Paula Glasera historia instruktorki tańca w obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Dom Wydawniczy Rebis przyzwyczaił czytelników do interesującej selekcji publikowanych książek. II wojna światowa jest bodaj ulubionym okresem historycznym poznańskiego wydawcy. Tylko się cieszyć, skoro dostajemy do rąk kolejne ciekawe lektury poświęcone historii tego okresu. „Tańcząc z wrogiem” Paula Glasera to oryginalna opowieść, która wyłamuje się ze standardowego schematu. Nie jest to typowe opracowanie historyka, lecz regularna powieść, dla której II wojna światowa ważnym tłem.

Holenderski pisarz zdecydował się sięgnąć po historię Rosie Glaser, którą znał z przekazów rodzinnych – Rosie była jego ciotką – i połączyć ją z personalnymi doświadczeniami. Perypetie ciotki zostają opowiedziane w pierwszej osobie, z perspektywy głównej bohaterki. Zabieg ten można różnie oceniać – nigdy nie przepadałem za pierwszoosobową narracją, więc musiałem zmierzyć się z drobnymi uprzedzeniami. Historia oparta jest na pamiętniku Rosie i odzwierciedla jej uczucia, emocje, przeżycia. Wszystko wyszło spod pióra Paula Glasera, więc całość może trącić lekką sztucznością. Uwidacznia się to w kombinowanej formie narracji – Glaser nie rezygnuje z opowiadania historii z własnej perspektywy, przez co raz przenosimy się do przeszłości i „słów Rosie”, a raz słuchamy przemyśleń samego autora. Można się w tym zagubić. Warsztat pisarski Glasera stoi na niezłym poziomie, co rekompensuje wady nieszablonowego, ale sztucznego rozwiązania. Narracja jest ciekawa, płynna, język potoczysty, a kolejne wydarzenia na szczęście łączą się w spójną całość. Nie jest zatem źle, choć wyjątkowo dziwnie. To odczucie towarzyszyć nam będzie do ostatnich stron książki.

Na całą historię również należy spojrzeć z dwóch perspektyw. Z jednej strony to zapis dramatycznych wydarzeń, życia kobiety, która nie dała się złamać bezsilności. Rosie przeżywa niemiecką okupację Holandii, gdzie prowadzi szkołę tańca. Już w tym miejscu zaznaczyć trzeba dość dziwaczne poglądy wyrażone przez autora powieści. W pierwszym momencie odniosłem wrażenie, że Glaser uznaje hitlerowską agresję za błogosławieństwo dla Holandii ciemiężonej podatkami, złymi przepisami i niesprawiedliwymi rządami królowej. Absurdalność tego typu sformułowań można odczuć dopiero, gdy rodzina Glaserów zostaje doświadczona przez nazistów w wyniku niesłusznego aresztowania, a następnie w 1942 roku w momencie uwięzienia Rosie i jej bliskich. Od tego momentu zwiększa się nieco dynamika wydarzeń. Z pobytu w obozie pracy zachowała się pokaźna ilość listów wysyłanych od i do Rosie. To rzuca nieco więcej światła na jej historię. W tym miejscu warto odnotować szereg uwag na temat obozowego życia i swego rodzaju administracji przemysłu śmierci III Rzeszy. Te cenne informacje pokazują, w jaki sposób zawiadowano deportacją, transportami i wreszcie eksterminacją ludności żydowskiej.

16 września 1943 roku Rosie trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, gdzie w gruncie rzeczy rozpoczyna się główny wątek powieści. Wątek spłycony, kiepsko opisany. Rosie tańczyła dla nazistów, za co wynagradzano ją dodatkowym przydziałem jedzenia. Ludzki dramat zostaje tutaj przedstawiony w sposób tak naturalny, jakby był czymś normalnym. Mam wrażenie, że autor albo nie zrozumiał specyfiki obozowego życia i tragizmu sytuacji, albo nie do końca wiedział, jak pisać o życiu swojej ciotki. W efekcie obok historii, mimo że trzymającej w napięciu, przechodzi się jakoś tak obojętnie, bez większej refleksji. Uważam, że jest to wina Paula Glasera, który nie potrafił wydobyć potencjału drzemiącego w rodzinnej opowieści. Zwyczajnie nie odnalazł się w tym temacie, a „taniec, który pozwolił przetrwać Auschwitz” to ledwie mgliste wspomnienie, a nie pasjonująca relacja, którą czytałoby się z zapartym tchem. Nie zmienia to faktu, że podobnych historii mogą być tysiące. Historii zapomnianych, spoczywających w rodzinnych archiwach. Warto wydobywać je na światło dzienne, by ukazywać zmienność i różnorodność ludzkich losów. Rosie i Paul Glaserowie są idealnym dowodem na to, że o przeszłości trzeba pamiętać, nawet jeśli będzie mroczna i tragiczna.

Ocena: