„Sprawiedliwi zdrajcy” – recenzja książki

Rok wydania – 2016

Autor – Witold Szabłowski

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 380

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opracowanie w formie reportażu poświęcone rzezi wołyńskiej.

Historia rzezi wołyńskiej to niewątpliwie temat rzeka. Rzeka trudna do przebrnięcia, bo dzieląca Polskę i Ukrainę od siedemdziesięciu lat. Do dzisiaj nie zostały wyjaśnione okoliczności masakry na ludności polskiej i do dzisiaj nie zakopano przepaści dzielącej oba narody, które choć sobie bliskie, to wciąż patrzące na siebie z nieufnością. Niedawna premiera filmu fabularnego Wojciecha Smarzowskiego stała się okazją do gorącej dyskusji historyków. Świetnie w aktualne trendy wpisał się Witold Szabłowski. Jego „Sprawiedliwi zdrajcy – sąsiedzi z Wołynia” to świeże spojrzenie na rzeź wołyńską. Spojrzenie nie tylko historyczne, ale przede wszystkim dziennikarskie, co może otworzyć czytelników na nieco inne argumenty, nie zawsze pojawiające się w ożywionej dyskusji fachowców od poznawania przeszłości. Przygotowana przez Wydawnictwo Znak publikacja ma ogromny potencjał, by stać się przysłowiowym odcieniem szarości w debacie, która zwykle przyjmuje barwy bieli albo czerni.

Na wstępie zaznaczyć trzeba, że publikacja Szabłowskiego to przede wszystkim reportaż. Nie doszukujmy się na siłę opracowania dedykowanego rzezi wołyńskiej jako takiej. Nie jest to kolejna książka historyczna powielająca schematy pisania o przerażającej zbrodni. To raczej spojrzenie za kulisy ludobójstwa popełnionego w pierwszej połowie lat czterdziestych. To próba zrozumienia i zaprezentowania nieco innej perspektywy. To nie tylko Ukraińcy-mordercy, ale i Ukraińcy-bohaterzy, którzy potrafili się przeciwstawić morderczym zapędom oprawców, niejednokrotnie ratując przyjaciół Polaków przed pewną śmiercią. To wspomnienie o „sprawiedliwych” po drugiej stronie.

Szabłowski, jak na reportażystę przystało, nie grzebie się w archiwach. Od starych dokumentów woli żywych ludzi, którzy w swojej pamięci wciąż trzymają wspomnienia o tych strasznych chwilach. Jego podróż na Ukrainę kończy się połowicznym sukcesem. W mojej opinii nie zawsze da się odpowiedzieć na nurtujące nas wszystkich pytania – co było przyczyną bestialstwa Ukraińców z UPA, dlaczego zdecydowali się na tak drastyczne rozwiązanie, czy wyłamanie się z zabójczej furii jest zdradą „swoich”, czy też odruchem człowieczeństwa. Każda historia niesie ze sobą nowe argumenty. Każdy przypadek należy rozpatrywać z osobna. Możemy natomiast wreszcie spojrzeć na ówczesnych Ukraińców z nieco innej perspektywy, dostrzegając także ludzkie oblicze mieszkańców Wołynia. Bo wielu z nich, co udowadnia Szabłowski, nie tylko nie uczestniczyło w mordzie na ludności polskiej, ale i aktywnie pomagało Polakom. Autor nie stara się na siłę iść pod prąd i rozgrzeszać autorów ludobójstwa. Stara się natomiast pokazać, że zwyczajnie nie można „wrzucać wszystkich do jednego worka”. Generalizacja zabija historię i nie pozwala na wyciąganie wniosków opartych na różnorodnych przesłankach.

Ideą reportażu jest sprawozdanie, zrelacjonowanie pewnych wypadków. Szabłowski w tym kontekście sprawdza się bardzo dobrze, ale nie wolno zapominać, że jego książka to ledwie wycinek tego, co działo się na Wołyniu. Podstawą zawsze będą ofiary i danina krwi złożona przez Polaków w chwili kryzysu człowieczeństwa, tak charakterystycznego dla wielu okresów historycznych. „Sprawiedliwi zdrajcy” to książka napisana w bardzo dobry sposób, w świetnym stylu i będąca znakomitym dodatkiem do opracowań, które napisano dotychczas na temat Wołynia. To pierwsze tak szerokie – a jednocześnie nieszablonowe i oderwane od schematów – spojrzenie na ludzi uczestniczących w rzezi. Szabłowski zabiera głos w dyskusji, zastanawiając się nad naturą człowieka, docierając do tego, co historykom często umyka. Jego publikacja to zbiór różnorodnych emocji, obok których nie można przejść obojętnie. Świetny reportaż z ogromnym potencjałem i obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy chcą w pełni zrozumieć wydarzenia na Wołyniu.

Ocena: