„Rok zerowy” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Ian Buruma

Wydawnictwo – PWN

Liczba stron – 431

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – historia 1945 roku dokumentująca najważniejsze wydarzenia na gruncie politycznym i społecznym.

Rok 1945 był jednocześnie końcem i początkiem pewnych epok. Nie ma w tym stwierdzeniu niczego odkrywczego, zważywszy na zakończenie II wojny światowej i rozpoczęcie mozolnego procesu odbudowy świata. „Rok zerowy”, jak można by go nazwać, stał się czasem przełomu, wyznaczając kurs na kolejne dziesięciolecia – dziesięciolecia nowych starć i interwencji zbrojnych, podziałów politycznych i walki o dominację nad światem. Zanim do tego doszło rok 1945 przyniósł śmierć, traumę i zdradę, niejako spuściznę największego konfliktu w dziejach ludzkości.

W najnowszej historycznej publikacji Wydawnictwa PWN Ian Buruma mierzy się z trudnym tematem dokumentacji ostatnich dni II wojny światowej i próbą ukazania jej dramatycznej spuścizny. Nie jest to pierwsza tego typu próba. Warto przypomnieć „Ostatni rozdział” Davida Stafforda wydany w Polsce przez Magnum. Część ustaleń historyków pokrywa się, ale mimo podobnego wydźwięku książki niosą ze sobą dużą wartość poznawczą. U Burumy wartość ta zapisana jest w dość oryginalnych spostrzeżeniach, które zazwyczaj umykają historykom. Zadaje on pytania o odnowę Europy, mierząc się z trudnymi problemami społecznej odbudowy czy prób osądzenia i rozgrzeszenia. Zauważa, że budowany po II wojnie światowej nowy ład był wynikiem nieprzemyślanej kampanii opartej na zemście i miarkowaniu politycznych interesów zwycięskich mocarstw. Przepychanki doprowadziły do pogłębienia podziałów, które do dzisiaj rzutują na historię kontynentu. I nie tylko, co zresztą podkreśla autor opracowania, starając się ukazać początek okupacji Niemiec i Japonii. Zwraca uwagę na ważne problemy wynikające z mentalności przegranych i zwycięzców, przyglądając się próbom budowy nowego społeczeństwa na modłę amerykańską.

Nie da się ukryć, że wobec tak ogromnej ilości wątków znaczna część z nich została spłycona. Wrzucenie kompletnej historii świata do jednej książki jest zadaniem niewykonalnym i skazanym na porażkę. Buruma i tak poradził sobie nieźle, koncentrując się głównie na wątkach politycznych i społecznych (w odniesieniu do Europy Zachodniej!), szczególnie w kontekście budowania fundamentów nowego świata. Niezwykle ciekawie prezentują się kwestie dotyczące ostatnich dni wojny. Buruma dokumentuje zderzenie dwóch światów – militarnego, a więc żołnierzy-wyzwolicieli, i okupacyjnego, a więc ludności wyzwalanej. Barwny opis kontaktów amerykańskich oswobodzicieli z francuską ludnością mógłby stanowić przeciwwagę dla sowieckiej okupacji i początku dominacji komunizmu we wschodniej części Europy. Tutaj Buruma wykazuje się sporą ignorancją, rozpisując się chociażby o Polakach antysemitach, którzy ponoć z lubością mordowali Żydów po zakończeniu działań wojennych. Dużo bzdur, dla których punktem wyjścia jest zemsta na niemieckich oprawcach. W ogóle odniosłem wrażenie, że Buruma nie do końca orientuje się w wielu sprawach, o których pisze. Wyraźnie brakuje mu zrozumienia kontekstu, a czasem daje się ponieść obiegowym opiniom, które są bardziej wynikiem stereotypów niż pracy archiwalnej. Myślę, że jest to efekt oryginalnego schematu pracy. Autor nie stara się pisać rzetelnego opracowani opartego na źródłach, lecz ukazuje mieszaninę emocji i własnych spostrzeżeń, na które narzuca chwytliwe anegdotki. Dzięki temu książkę czyta się lekko i przyjemnie, ale cierpi na tym jej rzeczowość i fachowość. Problemem może być natomiast zakres rozważań – wrzucenie tak wielu wątków do jednej książki przekracza możliwości percepcji przeciętnego czytelnika. Zwłaszcza, że na kartach publikacji mieszają się wątki społecznej odnowy, przesiedleń, prześladowań, zemsty, instalacji nowych rządów i polityczno-militarnego powojennego starcia. Jakby tego było mało, spłycenie spraw ważnych (historia Europy Środkowej) to pochodna uwypuklenia trzeciorzędnych informacji. Doniesienia o homoseksualistach wśród francuskich kolaborantów to temat ciekawy, ale oderwany od rzeczywistości. Jeśli Buruma chciał kogoś zaszokować, udało mu się. Gorzej, że szokuje wybiórczością, która kiepsko wpływa na treść książki. Jak na standardy książek historycznych, to aż nazbyt solidny miks.

„Rok zerowy” to bez wątpienia książka wciągająca i dokumentująca niezwykle ważny okres w historii Europy. Buruma słusznie zauważył, że to właśnie w 1945 roku należy szukać genezy dzisiejszego świata i to właśnie tam zapisane są źródła nieporozumień i uprzedzeń. Niestety, autor popełnia wiele błędów wynikających z niezrozumienia kontekstu historycznego. Lament nad losem wysiedlonych i oskarżenia o antysemickie rozruchy kierowane pod adresem Polaków to tylko wierzchołek góry lodowej. Historyk dał się ponieść subiektywizmowi, który najwyraźniej ukształtowały obiegowe opinie i stereotypy. Możliwe, że na odbiór historii przez Burumę wpłynęły przykre doświadczenia rodzinne autora (często odwołuje się do biografii swojego ojca). W efekcie roztrwonił naukowy potencjał swojego opracowania, idąc w kierunku taniej sensacji i prób zaszokowania czytelnika. Szkoda, bo „Rok zerowy” miał dużą szansę na zdobycie pokaźnego kapitału w postaci wiedzy i fachowości.

Ocena: