„Pancerny taran” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Wolfgang Schneider

Wydawnictwo – Oskar

Liczba stron – 176

Seria wydawnicza – Brak

Tematyka – historia kompanii ciężkich czołgów z Dywizji SS „Totenkopf”.

Wydawnictwo Oskar zakończyło 2015 rok dwoma mocnymi akcentami. 12 miesięcy w wykonaniu gdańskiego wydawcy to pasmo licznych sukcesów, głównie za sprawą znakomitej „Burzy nad Atlantykiem” oraz dynamicznych, pisanych niemal jak wprost z pola walki opracowań niemieckich autorów. „Pancerny taran” Wolfganga Schneidera świetnie wpisuje się w ten klimat. Miłośnicy mocnej lektury dedykowanej broni pancernej na pewno nie będą zawiedzeni, a ci, którzy do tej pory nie mieli okazji zachwycać się czołgami znajdą kolejną okazję do zainteresowania się tematem.

„Pancerny taran” opowiada historię kompanii czołgów Waffen SS. Żołnierze walczący w ramach „Totenkopf” dali się poznać jako twardzi, bitni, nieustępliwi i zdyscyplinowani wojacy, których rzucano na front tam, gdzie inni nie mieli szans powodzenia. Mimo iż historia jednostki naznaczona jest ogromnymi stratami bojowymi, z jakiegoś powodu fascynuje. Może się wydawać, że to właśnie groza wojny, tak świetnie zarysowana przez kolejnych autorów wydawanych przez Oskara, działa na czytelników jak magnes. Ci, którzy oglądali „Czas apokalipsy”, który niegdyś święcił tryumfy na srebrnym ekranie, zapewne zrozumieją, w czym rzecz. Schneider bezlitośnie wykorzystuje grozę wojny, tworząc wizję prawdziwego piekła, w którym chwała to tylko pusty frazes, a każdy dzień może być ostatni.

Dużym plusem opracowania jest wplecenie do głównego nurtu narracji wątków pobocznych. Autor kreśli wprawdzie skrócony rys historyczny funkcjonowania jednostki, ale nie zapomina o tym, co czytelników interesuje najbardziej, a więc rzucających się w oczy, chwytliwych anegdotach, ciekawostkach z życia kompanii, osobistych historiach konkretnych żołnierzy. Nie jest to typowa kronika, opracowanie jest zdecydowanie zbyt krótkie i zwięzłe, by w ogóle aspirować do miana monografii. Jest natomiast cennym dokumentem, zapisem najważniejszych i najefektowniejszych zdarzeń. W tym miejscu zaznaczyć trzeba jednak, że momentami na kartach „Pancernego tarana” panuje chaos wynikający z nadmiernej skrótowości opracowania. Trudno bowiem skondensować tak bogatą historię i upchnąć ją na niecałych dwustu stronach, zwłaszcza, gdy brakuje czytelnego kalendarium zdarzeń, a bardzo ogólne informacji mieszają się ze szczegółami.

W efekcie prócz oczywistych zalet książka ma też szereg wyraźnych wad, które nieco utrudniają jej odbiór. W oczy rzuca się brak odpowiednich materiałów graficznych ilustrujących chociażby przesuwanie się frontu. Czytelne mapki byłyby idealnym dodatkiem, zwłaszcza, że zrozumienie sytuacji dywizji Totenkopf może nastręczać problemów. I to nawet doświadczonym entuzjastom historii broni pancernej. In minus poczytać można fakt spłycenia szeregu elementów. Owszem, dzięki temu książka wydaje się bardziej dynamiczna, ale jednak całości brakuje przysłowiowej kropki nad „i”, swego rodzaju zwieńczenia bądź co bądź stojących na wysokim poziomie rozważań. Ów „skrócony rys historyczny” pozbawiony jest solidnego wstępu i szczegółów dotyczących formowania jednostki. A to już ciężkie przewinienie, zwłaszcza w kontekście starannej selekcji do tak doborowych oddziałów. Wspomniany „chaos narracyjny” kłuje nieco w oczy, ale rekompensatą są naprawdę wartościowe „smaczki” w postaci wielu przemyconych do opracowania anegdot i ciekawostek.

Zdaję sobie sprawę, że część czytelników z delikatnym zniesmaczeniem odbiera pozytywne recenzje książek poświęconych nazistowskim jednostkom pancernym. Należy jednak zauważyć, że na wojnę można spoglądać z wielu perspektyw, a dla miłośników Panzerwaffe właśnie ten wydaje się najbardziej atrakcyjny. Wolfgang Schneider tylko częściowo podołał zadaniu. Z jednej strony trudno odmówić mu umiejętności literackich, z drugiej ewidentnie widać, że książka jest niedopracowana, a całości brakuje spójnej i jednolitej koncepcji. Szkoda, bo zapowiadało się naprawdę solidne opracowanie kontynuujące znakomitą passę Wydawnictwa Oskar. Jest zatem nieźle, ale bywało i może być znacznie lepiej.

Ocena: