„Niewinni w Norymberdze” oraz „Zapowiada się piękny dzień” – recenzja książek

Rok wydania – 2020

Autor – Seweryna Szmaglewska

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 592

Tematyka – recenzja klasycznych dzieł literackich Seweryny Szmaglewskiej, więźniarki Auschwitz, której wspomnienia i relacje dziennikarskie stały się kanonem literatury wojennej.

Seweryna Szmaglewska, co zresztą dobitnie wyraziłem w recenzji „Dymów nad Birkenau”, jest dla mnie jedną z ikon literatury wojennej. Nie wiem, czy komukolwiek udało się kiedyś tak niezwykłe operowanie ludzkim dramatem, pięknem świata, przyrody, wiarą w człowieka i optymizmem „pomimo”. Pomimo śmierci, pomimo bólu, pomimo beznadziei i rezygnacji. Szmaglewska była pod tym względem fenomenem. W opinii wielu krytyków uchodzi także za fenomen literacki. Mimo iż dzisiaj możemy się doszukiwać drugiego dna jej twórczości (zmiany stylu mogły być efektem korekty), niewątpliwie trzy klasyczne książki Szmaglewskiej stały się elementem kanonu literatury wojennej. Nie zapominajmy też, że na pisarstwie fenomen Szmaglewskiej się nie kończył. W latach 1942-1945 była więziona w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz, a 18 stycznia 1945 roku udało się jej uciec z Marszu Śmierci. Po wojnie szybko spisała swoje kluczowe wspomnienia, zawarte w wymienionych wcześniej „Dymach nad Birkenau”. Potem przyszły kolejne sukcesy wydawnicze, niekoniecznie związane z II wojną światową czy jej życiorysem. Kilka pokoleń młodych Polaków wychowało się na wspaniałej powieści młodzieżowej „Czarne Stopy”, która była jedną z lepszych reklam harcerstwa.

Dziś, blisko trzydzieści lat po śmierci Szmaglewskiej, jej literatura wcale nie traci na aktualności. Jestem niezwykle zadowolony z decyzji Wydawnictwa Prószyński i S-ka, które postanowiło wydać trzy tomy dzieł Szmaglewskiej, przypominając tym samym kolejnemu pokoleniu czytelników, że dobra książka potrafi się obronić mimo upływu czasu.

Na wstępie kilka słów na temat decyzji o połączeniu recenzji dwóch książek skrajnie różnych, choć przecież napisanych przez tę samą autorkę. „Zapowiada się piękny dzień” to książka na wskroś oryginalna, zaskakująca, nieszablonowa. To zaprzeczenie tego, co wiemy o literaturze obozowej. Ale wciąż jest ona trwale związana z bolesnym doświadczeniem Auschwitz. „Niewinni w Norymberdze” z kolei to bardziej reportażowe spojrzenie na jeden z najgłośniejszych procesów w dziejach ludzkości. Szmaglewska miała przy tym nieco szczęścia, bowiem znalazła się w Norymberdze jako świadek oskarżenia, by przekazać światu prawdę o tym, co działo się za kolczastym drutem obozu w Oświęcimiu. Dlaczego zatem książki mielibyśmy omawiać wspólnie, w jednym tekście? W moim odczuciu idealnie pokazują, jak znakomitą autorką była Szmaglewska. Jej warsztat wydaje się być nienaganny; empatia, zdolność do dzielenia się uczuciami rzadko spotykane; wreszcie różnorodność stylistyczna – zdumiewająca. To właśnie wszechstronność Szmaglewskiej sprawiła, iż autorka zapadła mi w pamięć szczególnie, co tym bardziej zaskakujące, że w kwestii pisarstwa była właściwie samoukiem.

Tym, co należy wyróżnić w stworzonym przez nią literackim odbiciu wydarzeń historycznych, są postacie i sposób ich odmalowania. Pamiętajmy, że Szmaglewska spisuje swoje wspomnienia, trzyma się realiów, ale w sposobie opowiadania o rzeczywistości czuć nutkę poetyckiego zacięcia. Stąd też można momentami odnieść wrażenie, że całość jest zbyt malownicza jak na relację z ucieczki z Marszu Śmierci czy sprawozdanie z sali sądowej, na której znaleźli się najwięksi zbrodniarze III Rzeszy (trudno o większy kaliber podsądnych). Jest to specyficzna cecha twórczości Szmaglewskiej, którą jako czytelnicy musimy zaakceptować i próbować zrozumieć.

Zwróćmy jednak uwagę, iż autorka nie zapomina się w swoim pisarstwie, jej styl może nieco rozmywać narrację, ale służy wykreowaniu możliwie szerokiego obrazu rzeczywistości. Obozowa codzienność to oczywiście cierpienie i ludzkie dramaty, ale poza obozem istnieje świat, do którego ucieka się w fantazjach. Ten namacalny kontrast jedynie wzmacnia odczucia czytelnika. Podobnie z Norymbergą. Mamy tu konfrontację ewidentnej ofiary, osoby trwale naznaczonej piętnem Auschwitz, z katami, ludźmi, którzy wysyłali na śmierć populacje całych miast. Specyficzna narracja Szmaglewskiej, którą niektórzy kwalifikują wręcz jako nielicującą z cierpieniem ofiar, pokazuje też, dlaczego to właśnie Szmaglewska przeżyła Auschwitz, a po wojnie była w stanie zmierzyć się z dramatyczną przeszłością. To właśnie jej wrodzony optymizm, wiara, koncentracja na obserwowaniu otaczającej ją rzeczywistości były motorem napędowym, który w moim odczuciu pozwolił jej zachować trzeźwość umysłu, a być może wybawił od śmierci.

Szmaglewską interesują ludzie, a może głównie człowiek. Przygląda się nastawieniu, motywacjom, konkretnym cechom, próbuje wniknąć w psychikę. Różnorodność postaci, które przewijają się na kartach jej wspomnień jest niezwykła, a ukazane postawy są wspaniałym zaprzeczeniem tezy o tym, że świat może być czarno-biały. U Szmaglewskiej nigdy taki nie jest. Maluje odcieniami i daje nam poczuć, jak bardzo się wszyscy różnimy. Jako doskonały obserwator dzieli się często własnymi spostrzeżeniami, czasem bardziej wyrazistymi, za które świadomie się strofuje (choćby ocena „zwykłych Niemców” jadących tramwajem w Norymberdze). Przy tym niektóre dialogi to narracyjne perełki. Jeśli nie zostały podkolorowane, to jedynie kolejny dowód na to, że życie Szmaglewskiej było po prostu gotowym scenariuszem książki. Niektóre z kolei są jak żywcem wyrwane w Monthy Pythona (patrz: rozmowa z Hansem Lipmanem w „Niewinnych w Norymberdze”). I tak przerzucamy kolejne strony, których lektura nie dłuży się i mija wyjątkowo szybko, co – jak na tak trudną tematykę – jedynie podkreśla atuty książki i autorki. Tu nie ma się co rozpisywać czy silić na wyrafinowane oceny. To po prostu lektury obowiązkowe dla wszystkich zainteresowanych tym, jak można postrzegać wojenną rzeczywistość z perspektywy świadka, nie historyka.

Ocena: