„Niemieccy dowódcy pancerni” – recenzja książki

Rok wydania – 2010

Autor – Samuel Mitcham

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 272

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – zbiór pięciu biografii niemieckich dowódców pancernych z okresu II wojny światowej.

Pancerniacy to bodaj najlepiej rozpoznawani dowódcy II wojny światowej. Właściwie to większość „tych wielkich” wywodziła się właśnie z jednostek pancernych. Guderian, Rommel, Model – wszyscy mieli pod swoją komendą czołgistów i tłukli przeciwnika, gdzie popadło. Są z pewnością najbardziej znani, gdyż podejmowali decyzje na najwyższym szczeblu. Ale to nie im przyszło decydować o losach konfliktu. Wynik batalii zawsze spoczywał w rękach czołgistów, którzy bili się pod komendą dowódcy, najczęściej oglądającego starcie w bezpiecznej odległości. Samuel W. Mitcham postanowił scharakteryzować kilka postaci, które w jego opinii najmocniej przyczyniły się do rozwoju niemieckich sił pancernych na froncie zachodnim, szczególnie w końcowym okresie II wojny światowej. Sporządził zatem biografie pięciu ludzi, decydując się na wybór nazwisk mniej znanych, acz wielce zasłużonych dla siły Wehrmachtu. I nie znajdziemy tam ani Modela, ani Guderiana, ani Rommla. Są za to ich podwładni, którzy pozostawali w cieniu wielkich przełożonych, ale swoimi czynami i zaangażowaniem w walkę udowodnili, iż należy im się takie samo miejsce na kartach historii.

Prawdę powiedziawszy, gdy zobaczyłem „Niemieckich dowódców pancernych”, to pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłem uwagę był brak nazwiska autora na okładce. Pomyślałem sobie, że pewnie jakaś praca zbiorowa i nagle… taak, jeeest! Samuel W. Mitcham Junior, ale tak sprytnie ukryty w grafice, że nie sposób go zauważyć. Sam layout, czy też wygląd okładki nie prezentuje się jakoś szczególnie. Właściwie to nie wiem, kto wpadł na pomysł zamieszczenia tam rozmazanego zdjęcia kiepskiej jakości. Środek też nie powala na kolana, chociaż tam fotografie wyglądają już lepiej i posiadają opisy, co nie angażuje szarych komórek zmuszanych do myślenia o tym, co znajduje się na ilustracji. Tekst podzielony jest na rozdziały dotyczące poszczególnych dowódców i posiada szereg mapek wplecionych w biografie. Na koniec autor zaserwował nam kilka schematów uzupełniających całość – trochę o stopniach wojskowych, trochę danych dotyczących czołgów. Może nie było to konieczne do zbawienia czytelników, ale na pewno się przyda, nawet w kontekście innych publikacji, dla których taki appendix stanowi ciekawą pożywkę i uzupełnienie. Ogółem – może być, ale w zachwyt nie wpadłem.

Mój zmysł estetyczny znacznie rozwinął się w trakcie kilku lat prac recenzenckich. Oczywiście, mówię o książkach, choć niektórzy twierdzą, iż mam kiepski gust. Mogę natomiast w pełni obiektywnie ocenić treść, bo przecież ani książki, ani człowieka nie sądzi się po okładce. Samuel W. Mitcham postawił przed sobą trudne zadanie. Zbiory biografii z reguły cechuje niedokładność i brak odpowiednich danych, co z kolei jest konsekwencją niewielkiej ilości miejsca, jakie autor poświęca konkretnej postaci. Nie inaczej jest w przypadku „Niemieckich dowódców pancernych”. Mitcham zostawił sobie małe pole do popisu, przez co wytrącił sobie z ręki ważny atut, jakim mogła być historyczna dokładność, zacięcie badacza i skrupulatność biografa. Przyznam szczerze, że rozśmieszyły mnie słowa wieńczące tekst dotyczący von Elverfeldta (krótki i niedokładny, a jakże): „Historia wojskowości powinna poświęcić Elverfeldtowi więcej uwagi niż do tej pory. Z pewnością na to zasługuje”. Panie Mitcham, toć miałeś Pan najlepszą ku temu okazję. Niestety, oprócz elementów biografii, które naprawdę stoją na przyzwoitym poziomie, a więc szeregu kwestii z pancernej kariery dowódców niemieckich w drugiej części konfliktu, pozostałe nie zawierają większej ilości szczegółów, przez co tracą na wartości.

Gdy idzie o język narracji, Mitcham niczym szczególnym się nie wyróżnia. Trzeba przyznać, iż zarówno tłumaczenie, jak i korekta spełniły swoją rolę, choć fajerwerków językowych czytelnicy się nie doczekają. Jest trochę odniesień do relacji, wspomnień, dokumentów archiwalnych, co pokazuje, iż autor starał się sumiennie wykonywać swoją pracę, zbierając różnorodne materiały, które później umiejętnie wykorzystał i wplótł w poszczególne biografie. Te mają być jednak podstawą książki i to na nich powinniśmy się koncentrować. In plus zaliczyć należy samo podjęcie się napisania poszczególnych tekstów. Faktycznie, przy stanie obecnej wiedzy na temat II wojny światowej niektóre z tematów wręcz wymagają opracowania, a przecież wciąż w opinii pisarzy nie zasłużyły sobie na poważne potraktowanie i solidną pracę. Mitcham wziął się za coś, co na polskim rynku wydawniczym omijane było szerokim łukiem, dzięki czemu jego praca poczytywana być może za oryginalną i w pewnym sensie unikatową. A to daje jej przewagę w starciu z innymi zbiorami biogramów i wymaga spojrzenia w przychylniejszy sposób, bez stereotypowego traktowania wypracowanego w toku czytelniczych przygód z książkami historycznymi. Nie można też powiedzieć, iż dane zawarte w opracowaniu amerykańskiego historyka są nieważne bądź drugorzędne. Przekazuje najcenniejsze informacje dotyczące życia i kariery dowódczej niemieckich wojskowych, korzystając przy tym z bogatych doświadczeń, jakie nabywał w toku własnego rozwoju. A dorobek ma całkiem pokaźny, przy czym koncentrował się przede wszystkim na niemieckich siłach zbrojnych, ze szczególnym uwzględnieniem wojsk pancernych. To pozwoliło mu na przetarcie szlaków i zaowocowało nowym przedsięwzięciem naukowym, które wypadło blado na tle innych bardziej szczegółowych opracowań biograficznych.

Ostatnie ze zdań poprzedniego akapitu chyba najtrafniej podsumowuje moje wrażenia z lektury „Niemieckich dowódców pancernych”. Nie jestem rozczarowany, tego powiedzieć nie mogę, bo nie spodziewałem się niczego innego, nie nastawiałem się na dzieło wybitne, nie miałem nadziei na intelektualne uniesienia i szczegółową analizę życia hitlerowskich dygnitarzy. Tego po prostu nie da się zrobić w książce o takim formacie i przy takim założeniu pisarskim. Mitcham zrobił to, co do niego należało – skreślił kilka słów dotyczących niemieckich pancerniaków, wydał dokument o pewnym znaczeniu dla miłośników historii, który jednak nigdy nie wejdzie do kanonu literatury biograficznej. Nie ta liga i nie ten poziom. Ale może właśnie na takim szczeblu rozgrywek Mitcham uchodzić będzie za dobrego zawodnika z perspektywami na awans do lepszej drużyny.

Ocena: