Miesięcznik „Znak”, Listopad 2017 – recenzja czasopisma

Numer – Listopad 20172

Redaktor naczelny – Dominika Kozłowska

Wydawnictwo – Miesięcznik „Znak”

Liczba stron – 128

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – kolejny numer Miesięcznika „Znak”, w którym poruszane są kwestie związane z wojną i jej postrzeganiem.

Listopadowy numer miesięcznika ,,Znak” to kolejna już próba zmierzenia się z tematem wojny. Zjawisko omawiano już na wielu płaszczyznach. Analizowano je z perspektywy reprezentantów różnych dyscyplin naukowych. Już choćby ten fakt pokazuje, iż wojna zwyczajnie nas fascynuje, przyciąga czymś nieuchwytnym. Dlaczego? Dlaczego mimo świadomości, że wojna to zło i cierpienie niewinnych ludzi, wciąż chętnie wracamy do tematu, wałkując po raz setny te same zjawiska? Na to i inne pytania starają się odpowiedzieć publicyści, którzy zaprezentowali swoje poglądy na łamach ,,Znaku”. A że zrobili to w interesujący sposób, lektura była przyjemnością i przyczynkiem do głębszej refleksji.

Zaczął Andrzeje Leder ze swoją interpretacją współczesnej kultury wojny. Jego wywód prowadzi do smutnej konstatacji, że wojna jest wytworem i pokoju, i kapitalizmu, i ludzkiej natury. Wszystkiego po trochę, a im bardziej grzęźniemy w obrazach, tym mocniej oddziałują na naszą świadomość. Tyle że zapomnieć nie wolno. W tym kontekście rozmowa Tomasza Majewskiego z Urszulą Pieczek zwraca uwagę na szereg ważnych problemów, także z zakresu polityki historycznej. Nie do końca zgadzam się z założeniem zrywania z wizją Polski-ofiary totalitaryzmu. Uważam, że taka wizja mogłaby wyrządzić więcej szkody niż pożytku. W mojej opinii należy umiejętnie łączyć informacje o sukcesach Polaków, nie zapominając o krzywdach, jakich zaznali przez lata okupacji. Sam wywiad jest świetnym podsumowaniem tego, w jaki obrazy wojny przenikają do kultury, sztuki, a stamtąd do wyobraźni społecznej. Prof. Majewski wprowadza nas w świat artystycznych wyrazów, a jakby kontynuacją rozmowy jest bardzo interesujący tekst Anny Pawłowskiej i postrzeganiu wojny i jej wyobrażeń post factum. To bardzo dobra kompilacja realnych, żywych wciąż doświadczeń żołnierzy wracających z misji z historycznymi kanonami opisów konfliktu. Tak, drodzy Państwo, problem PTSD nie jest wymysłem psychologów, lecz realnym efektem wojny, o którym na co dzień zapominamy, podziwiając majestatyczne okręty, niedoścignione samoloty i potężne czołgi. Wojna to nie tylko wielkie operacje. To przede wszystkim ludzie, którzy – często nie ze swojej winy lub całkowicie wbrew własnej woli – stoją w centrum konfliktu. I nie są to dowódcy, a już na pewno nie politycy. Oni najczęściej obserwują zmagania z bezpiecznej odległości.

Nie jest to koniec listopadowego numeru. Na ponad stu stronach znajdziemy jeszcze kilkanaście ciekawych tekstów, spośród których do gustu przypadły mi szczególnie dwa. W omówieniu opracowania Piotra Kosickiego zatytułowanego ,,Personalizm po polsku” Henryk Woźniakowski zwraca uwagę na szereg ważnych problemów, także z punktu widzenia historyka. Personalizm sam w sobie stanowi dość interesujący nurt literacko-artystycznego wyrazu, ale zyskuje na znaczeniu, gdy narzucimy go na pewien historyczny kontekst, szczególnie w odniesieniu do czasów odwilży i przełomu epoki komunizmu. Sporo ważnych przemyśleń podanych w przystępnej formie. Podobnie określiłbym krótką, felietonową wypowiedź Janusza Poniewierskiego na temat pojawiających się na łonie Kościoła Katolickiego rozbieżności dotyczących dalszej drogi, jaką powinna obrać wspólnota. I tutaj znajdziemy szereg istotnych spostrzeżeń, które nie mają wymiaru historycznego, lecz odnoszą się do procesów, jakie możemy aktualnie obserwować. Jesteśmy być może świadkami historii i żyjemy w na tyle ciekawych czasach, że warto zainteresować się temat quasi-teologicznym, ale przecież dotyczącym ważnej sfery życia społecznego, jaką jest religia.

Do lektury ,,Znaku” wróciłem po dość długiej przerwie, ale szybko przypomniałem sobie, za co cenię miesięcznik. Daje rozrywkę intelektualną na czas lektury, zmuszając do refleksji. Właśnie to stawiam na szczycie pozytywów. Bez myślenia nie przejdzie. Nawet jeśli czasem autorzy wikłają się w przesadnie intelektualne rozważania dają czytelnikom swego rodzaju wędkę do samodzielnych wniosków. Temat numeru nie został może omówiony z możliwie wielu perspektyw, ale dał mi impuls do zastanowienia się nad tym, co znaczy dla mnie pisanie o II wojnie światowej i w jaki sposób sam kształtuję jej odbiór. Z podobnymi pytaniami warto się zmierzyć samodzielnie.