„Maskarada wokół śmierci” – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Tivadar Soros

Wydawnictwo – Novae Res

Liczba stron – 352

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – bardzo osobiste wspomnienia Tivadara Sorosa poświęcone historii okupacji i eksterminacji ludności żydowskiej w czasie II wojny światowej na Węgrzech.

Tivadar Soros. Ojciec George’a Sorosa. Tak, na wstępie odnieśmy się do powiązań rodzinnych, by zostawić je za sobą. George Soros jest niewątpliwie postacią wzbudzającą kontrowersje, a w niektórych krajach – tutaj zdecydowanie przodują Węgry – przyklejono mu łatkę wroga publicznego numer jeden. Drodzy Czytelnicy, zostawmy to. Podczas lektury „Maskarady wokół śmierci” nie próbujmy doszukiwać się ukrytych znaczeń i ideologii, i skoncentrujmy się na tym, co najważniejsze dla samej historii. Wspomnienia Tivadara Sorosa są bowiem unikatowym jak na polski rynek wydawniczy zapisem tego, co w czasie niemieckiej okupacji działo się na Węgrzech. Okupacji wyjątkowej, bo trwającej od 1944 roku, gdy Węgry zdecydowały się wystąpić przeciwko dotychczasowym sojusznikom. Mimo stosunkowo krótkiego okresu bezpośrednich działań, Niemcy, z pomocą kolaborujących z nimi Węgrów, zdołali eksterminować niemal całą populację węgierskich Żydów. Masowe transporty śmierci idące do Auschwitz stały się symbolem jednej z największych zbrodni w czasie II wojny światowej.

Wszystko to właściwie na oczach Tivadara Sorosa. Węgierskiego Żyda, który miał szczęście (potrafił mu też dopomóc) i uniknął śmierci. Jego wspomnienia z tamtego okresu to połączenie jakby dwóch rzeczywistości – tej zewnętrznej, przerażającej, bo skoncentrowanej na tragedii bezbronnych Żydów, i tej drugiej, wewnętrznej, opartej na sile i niezłomności charakteru narratora, który w chwili największej próby opowiedział się po stronie sprawiedliwości i człowieczeństwa. Jest jeszcze trzecia – świat pozornej beztroski, gdzie życie nie-żydowskich Węgrów wciąż toczyło się podobnym tempem, jakby ten cały koszmar wcale nie dotyczył ich społeczności. W czasie lektury przypomniałem sobie jeden z klasycznych wierszy Czesława Miłosza, który w „Campo di Fiori” zestawiał płonące getto i kręcącą się karuzelę. Pamiętajmy, iż Miłosz nieco wyolbrzymił swoje liryczne wyobrażenie, zapominając o tragedii Warszawy i jej mieszkańców. Soros prawdopodobnie był w tym względzie bardziej obiektywny, choć – to także warto odnotować – historia wydarzeń na Węgrzech jest opowiadana z jego osobistej perspektywy, a więc z założenia musi być bardziej subiektywna niż analizy historyków. Pamiętajmy o tym, by nie wyciągać z lektury jednoznacznych wniosków.

Soros kreśli przerażający obraz degeneracji, której motorem napędowym były nienawiść i znieczulica. Odwołuje się do źródeł antysemityzmu, podpierając licznymi anegdotami, które ilustrują, iż pełna asymilacja społeczeństw nigdy nie nastąpiła, a Żydów na Węgrzech traktowano zawsze z dystansem, w najlepszym przypadku neutralnym, w gorszym – wspieranym słownymi szykanami lub fizycznym prześladowaniem. To drugie, z inspiracji hitlerowskich Niemiec, stało się na Węgrzech nową normalnością, a po dojściu do władzy strzałokrzyżowców po prostu oczywistym elementem codzienności, w który wpisywały się akty sprzeciwu, bohaterstwa i człowieczeństwa. Relacja Sorosa jest w wielu momentach bardzo osobista. Autor otwiera się przed czytelnikami, dzieli swoimi emocjami oraz intymnymi szczegółami życia rodzinnego. Przy tym jest bardzo dobrym obserwatorem i gawędziarzem. Dobór słów, język („typowy naukowiec niedorajda, pomimo tych cech charakteru przeżył okres hitleryzmu”), czasem poczucie humoru i dystans względem samego siebie – to wszystko sprawia, że książkę czyta się bardzo płynnie, a narracja jest po prostu atrakcyjna.

Między wierszami warto odczytać kilka wskazówek i morałów z historii życia autora „Maskarady wokół śmierci”. „Nie być wybitnym” i ukryć się w masie, nie rzucać się w oczy – tej konstatacji towarzyszą wspomnienia Sorosa z czasów I wojny światowej, gdy przebywał w syberyjskim obozie dla jeńców, ale jest ona jak najbardziej aktualna także dla okresu prześladowań ludności żydowskiej w czasie II wojny światowej. „Maskarada wokół śmierci” jest pod wieloma względami lekcją. Właściwie trudno powiedzieć, czego konkretnie, ale nie dlatego, że książka jest o niczym, a dlatego, że w prostych historiach odkryć można głębię rozważań. Pojawiające się w niej wątki zmuszają do refleksji i wyciągnięcia własnych wniosków. „Maskarada wokół śmierci” nie jest dziełem wybitnym, ale warto docenić jej wartość jako cennej, ponadczasowej lektury. A ja po raz kolejny z zaskoczeniem – choć to może dziwić zważywszy na liczbę przykładów, które wielokrotnie potwierdzały w przeszłości prawdziwości tej tezy – przekonałem się, iż zło, nienawiść, rasizm i dyskryminacja są czymś tak banalnym, a przy tym silnie zakorzenionym w ludzkiej naturze.

Ocena: