„Listy na pożegnanie” – recenzja książki

Rok wydania – 2017

Autor – Freya von Moltke i Helmuth von Moltke (listy)

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 336

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – zbiór listów Helmutha i Freyi von Moltke z okresu uwięzienia młodego opozycjonisty, który zdecydował się wystąpić przeciwko reżimowi nazistowksiemu.

Helmuth von Moltke jest jednym z najbardziej znanych opozycjonistów okresu nazistowskiego. Ruch antynazistowski w Niemczech nigdy nie rozwinął się do stopnia prawdziwego podziemia. Złożyło się na to wiele czynników, a w kontekście braku powszechności tego typu działań przypadek Helmutha i jego żony Freyi należy uznać za wyjątkowy. Nie byli przechrzczonymi fascynatami Adolfa Hitlera, którym pod wpływem nazistowskich zbrodni zmieniły się poglądy. Od początku deklarowali się jako liberałowie, a Helmuth zrezygnował z kariery sędziowskiej, nie chcąc wspierać zbrodniczego systemu. Już choćby z tego względu czytelnicy nastawieni sceptycznie do historycznych doniesień o niemieckim ruchu oporu powinni spojrzeć na małżeństwo z nieco innej perspektywy. Owszem, nie byli to żołnierze, którzy z bronią w ręku – jak choćby nasza Armia Krajowa – zwalczali totalitarny system. Ich zaangażowanie dotyczyło innej płaszczyzny działań, co jednak nie umniejsza ich znaczenia i heroizmu. Helmuth został stracony w styczniu 1945 roku, Freyi udało się przeżyć wojnę. Ich miłość to wątek niejako poboczny względem historii Kręgu z Krzyżowej i innych niemieckich opozycjonistów, ale nie da się go odseparować od tego, co najbardziej pasjonujące. Ich więź, poczucie wspólnoty dają bowiem nadzieję, że nawet w sercu imperium zła możliwe jest istnienie dobra.

Przygotowane przez Wydawnictwo Znak ,,Listy na pożegnanie” to oryginalna opowieść życia von Moltke. Na książkę składa się bowiem krótka biografia, równie krótki wstęp kreślący zarys kontekstu historycznego oraz dziesiątki listów, jakie para wymieniała ze sobą w czasie uwięzienia Helmutha po zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu. W praktyce obejmuje okres od września 1944 roku do stycznia 1945 roku. Szczególnie dramatyczny, gdyż para zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nigdy się już nie zobaczy, a Helmuth zginie z rąk nazistowskich siepaczy polujących na członków antyhitlerowskiego spisku. Tytuł książki najlepiej oddaje to, co przeżywamy wraz z lekturą kolejnych stron. To prawdziwe pożegnanie dwojga kochających się bezgranicznie ludzi. Momentami odczuwałem aż wstyd i zażenowanie, że swoim czytaniem wchodzę w ich intymny świat, zarezerwowany wyłącznie dla najbliższych. Jestem przekonany, że podobne odczucia będą towarzyszyć także innym czytelnikom.

Zwłaszcza, że tematy, które poruszają Freya i Helmuth należą do grona ,,tych trudniejszych”. Oczywiście, motywem dominującym jest uczucie łączące obydwoje. Dużo miejsca poświęcają także wolności, ideom oraz wierze, która towarzyszyła im w najtrudniejszych chwilach, dając nadzieję na lepsze jutro. Helmuth nie został cudownie ocalony, ale nawet wizja śmierci nie skłoniła go do wyzbycia się przekonań. Jego postawa, niezłomność dowodzą, iż był prawdziwym cichym bohaterem, który nie musiał przelewać krwi, by służyć nadrzędnym wartościom.

Być może nigdy nie wrócę już do lektury listów von Moltke. Nie są to teksty, które chciałoby się powtarzać, gdyż zakodowano w nich ludzki dramat. Cieszę się jednak, że miałem okazję zapoznać się z historią małżeństwa antynazistowskich spiskowców i poznać potęgę łączącej ich więzi. To cenna szkoła – nie tylko historii, ale przede wszystkim życia.

Ocena: