„Krew i lód” – recenzja książki

Rok wydania – 2011

Autor – Leo Kessler

Wydawnictwo – Erica

Liczba stron – 260

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – historia o walkach batalionu Waffen SS u schyłku II wojny światowej – w dużej mierze fikcyjna.

Wśród autorów, którzy na polskim rynku wyrobili sobie uznanie czytelników z pewnością znajduje się Leo Kessler. Jego fenomen nie polega na tym, że udało się mu sprzedać masę książek, nie polega nawet na tym, że cieszy się sporym zainteresowaniem miłośników historii, recenzentów i krytyków. Fenomen Kesslera opiera się na czymś, czego nigdy nie zdołam zrozumieć – mimo iż historykiem jest przeciętnym, a jego publikacje to raczej średnia lekcja dotycząca dziejów II wojny światowej, zyskał sobie popularność i zaufanie czytelników, którzy widzą w nim twórcę genialnego. Coś w tym musi być i nawet nie będę próbował obalać tej tezy i udowadniać, że Kesslera czytać nie warto. Dlaczego? Bo czytać z pewnością warto, a kolejna praca brytyjskiego pisarza to przyjemna lektura mogąca ubarwić życia każdego czytelnika.

Tradycyjnie już na polskim rynku Kessler pojawia się za sprawą Wydawnictwa Erica, które przygotowuje jego książki z regularnością szwajcarskiego zegarka. Co jakiś czas mamy okazję dostać do rąk świeżutki egzemplarz nowej frontowej opowieści. Recenzenci wojennych publikacji z pewnością zacierają łapki na myśl o tym, iż mają co czytać – a jeśli weźmiemy pod uwagę literacką płodność Charlesa Whitinga vel Leo Kesslera, zapewni nam pracy i zabawy na kilka najbliższych lat. Zmarły w 2007 roku autor ma na koncie ponad 350 rozmaitych opracowań, które konsekwentnie przekładane są na język polski. W toku prac wydawniczych wyrobiono już pewien standard – książki Kesslera wyglądają bardzo podobnie. Nie inaczej jest z pozycją „Krew i lód”, która doskonale wpisuje się w wypracowany schemat. Szaro-bury layout, zdjęć brak, a do tego niewielkie gabaryty. W sam raz na jedno popołudnie.

Zanim przejdziemy do omawiania aspektów literackich, bo te wysuwają się na pierwszy plan, trzeba powiedzieć kilka słów o fabule książki. Dokładnie, „o fabule”. O ile w przypadku publikacji historycznych właściwie nie ma mowy o czymś takim, jak „fabuła”, a przynajmniej nie w klasycznym znaczeniu, o tyle u Kesslera to właśnie ona nabiera znaczenia. Brytyjczyk prezentuje nam historię w beletrystycznej formie. Innymi słowy – nie do końca tak było, ale przecież być mogło. Niestety, seria książek poświęconych Batalionowi Waffen SS „Wotan” mocno rozmija się z oficjalną wersją wydarzeń. Kessler po prostu podmalował przeszłość, aby była ciekawsza i bardziej spektakularna. W konsekwencji wyszła nam regularna opowieść wojenna i w takich kategoriach „Krew i lód” trzeba rozpatrywać. Jeśli ktoś spodziewa się solidnego opracowania dotyczącego losów niemieckiej jednostki, może sobie lekturę podarować. Wtedy jednak będzie żałował, że nie przeczytał naprawdę wciągającej historii.

Oparta jest na nieco fikcyjnej akcji niemieckich żołnierzy przebijających się przez szeregi aliantów. Schyłek wojny, jej losy są już właściwie rozstrzygnięte. Mimo tego grupa wiernych sprawie członków Waffen SS decyduje się na dalszą walkę, nie ulegając pokusie złożenia broni i doczekania końca konfliktu. Całość kończy się batalią o Budapeszt. Przyznać trzeba, iż to właśnie starcia są najmocniejszą stroną narracji. Kessler był niegdyś żołnierzem, do tego ma niezwykłe doświadczenie literackie – połączenie tych dwóch cech sprawia, iż doskonale zna on psychikę wojskowych, wie, jak wygląda front i, co najważniejsze dla przeciętnego czytelnika, potrafi to opisać. Stąd też jego narracja jest dynamiczna i nastawiona na atrakcyjność. Efektowne sceny mieszają się przemawiającymi do wyobraźni dialogami – ekspresja, emocje – na to nie możemy narzekać. Co więcej, wykreował on szereg bardzo wyrazistych postaci, mniej lub bardziej historycznie związanych z szeregami Waffen SS. Gdy czytałem jego powieść, zastanawiałem się przede wszystkim, co może być prawdą. W efekcie doszedłem do ciekawego wniosku – najlepiej całość potraktować jako bujdę na resorach, którą przyjemnie się czyta. Dynamiczna narracja to główny atut, ale nie jedyny. Podobać się może oddanie realiów jednostki wojskowej, od środka, od wewnątrz – widzimy to, czego zazwyczaj nie dostrzegamy. Owszem, wiele scen jest przerysowanych, wiele zawiera się w niezwykłym wręcz patosie, przez co całość traci na realizmie, ale, bądźmy szczerzy, ludzie oglądają Stevena Seagala nie dlatego, że filmy z nim w roli głównej wiernie oddają rzeczywistość.

Kessler ma niebywałą umiejętność przyciągania czytelników do lektury. Gdyby był piosenkarzem i w podobnym sposób potrafił sprzedać swój talent, na jego koncerty przychodziłyby tysiące ludzi spragnionych wrażeń. Jako wokalista z pewnością by fałszował, ale jego teksty znalazłyby rzeszę fanów. Skoro jednak pisze o III Rzeszy, trzeba przyznać, iż robi to w umiejętny sposób, odpowiednio wykorzystując potencjał literacki, który sprawia, iż kolejni czytelnicy przymykają oko na ewidentne niedociągnięcia i z machnięciem ręką wmawiają sobie, że to tylko Kessler, że jemu tak wolno.

Ocena: