„Konferencja w Wannsee” – recenzja książki

Rok wydania – 2018

Autor – Peter Longerich

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 232

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – historia przygotowań, przebiegu i konsekwencji konferencji w Wannsee, podczas której niemieccy naziści zdecydowali o przejściu do kolejnej fazy masowej eksterminacji ludności żydowskiej.

Konferencja w Wannsee stanowi jeden z podstawowych elementów wiedzy na temat historii zbrodniczego niemieckiego planu ,,ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W tej niewielkiej podberlińskiej miejscowości w styczniu 1942 roku spotkała się wierchuszka partii nazistowskiej, podejmując decyzję, która przesądziła o rozpoczęciu masowej eksterminacji Żydów na terytoriach okupowanych przez III Rzeszę. Grupka morderców w białych rękawiczkach jednym podpisem wysłała na śmierć miliony ludzi, oczekując całkowitego wyniszczenia narodu i grupy etnicznej. Przerażające, ale jednak prawdziwe. To dziedzictwo, z którym musi się zmierzyć ludzkość. Mimo że dziś nie do pomyślenia wydają się podobne zbrodnie, bliższe przyjrzenie się czystkom etnicznym przeprowadzanym na całym świecie może przeczyć tej opinii. Choć dorośliśmy, wciąż jesteśmy zbyt słabi, by sprawić, że historia z 1942 roku stanie się tylko bolesną przeszłością. Jako ludzkość sami skazujemy się na jej ponowne przeżywanie, choć w nieco innych formach. Stąd też dyskusje na temat Holocaustu uważam za cenne i uniwersalne, bo pokazujące, jak łatwo wypaczyć naturę jednostki, grupy, a nawet narodu.

Peter Longerich to jeden z klasycznych biografów, którego opracowania poświęcone chociażby Adolfowi Hitlerowi czy Josephowi Goebbelsowi stały się fundamentem dla zrozumienia życiorysu nazistowskich dygnitarzy. Wysoko oceniane publikacje odznaczały się (nawet nadmierną) szczegółowością, jakiej oczekujemy od kompletnego ujęcia tematu. Longerich stał się zatem wyznacznikiem tego, w jaki sposób pisać dla historyków poszukujących przede wszystkim informacji i rzetelnych analiz. ,,Konferencja w Wannsee” nie jest tak bogatym opracowaniem. Świadczą o tym nie tylko mniejsze niż zazwyczaj gabaryty, ale i sposób opowiadania. Longerich zrezygnował z masy detali i postanowił nieco ubarwić tekst, oferując czytelnikom łatwiejszą, bardziej przystępną lekturę. W moim odczuciu odejście od sprawdzonego schematu, w którym osiągnął mistrzostwo, jest krokiem w tył. ,,Konferencja w Wannsee” wnosi do dyskusji niewiele nowego i powiela z grubsza dobrze znane, wielokrotnie omawiane fakty. W efekcie tytułowa ,,droga do ostatecznego rozwiązania” została ukazana w sposób skrótowy, pozbawiony wielu znaczących czynników, na czym cierpi rzetelność opracowania.

Gdy zwrócimy uwagę na to, co znalazło się w książce, szybko wyłapiemy, że Longerich pokrył zaledwie fragment szokującej historii Holocaustu. Z jednej strony tytuł mówi o ,,Konferencji w Wannsee” i rzeczywiście stanowi ona główny wątek i spoiwo całej narracji. Z drugiej strony, Longerich narzucił sobie trudne do wykonania zadanie ukazania motywów sprawców i całego procesu decyzyjnego, który doprowadził do ,,ostatecznego rozwiązania”. Tymczasem autor niemal zapomina o kształtowaniu ideologii nazistowskiej w Niemczech, o antysemickich nastrojach, o stopniowym wciąganiu społeczeństwa do antyżydowskiej kampanii, której ukoronowaniem były getta, obozy koncentracyjne i wreszcie eksterminacja na skalę masową. Słusznie dostrzega szereg dokumentów, rzadko analizowanych tak dokładnie, zwraca uwagę na projekty Reinharda Heydricha czy Adolfa Eichmanna, ale to za mało, by uratować tekst, który jest po prostu zbyt krótki. Historyk nie łączy polityki eksterminacyjnej III Rzeszy, nie odwołuje się do przykładów wyniszczenia całych grup społecznych i zawodowych w okupowanej przez Niemców Polsce. Ogranicza się do powierzchownej analizy, która była już wielokrotnie przedstawiana. Szkoda, bo stworzenie wielowątkowego, złożonego opracowania zbudowanego na fundamencie Wannsee byłoby strzałem w dziesiątkę.

Zdaję sobie sprawę, że dotychczasowe entuzjastyczne recenzje książek Longericha sprawiły, iż autor wysoko zawiesił sobie poprzeczkę. Byłem oczarowany jego skrupulatnością i rozmachem, z jakim pisał. Zdaję sobie sprawę, że biografie Hitlera, Himmlera i Goebbelsa nie były adresowane do wszystkich czytelników, że były silnie naznaczone fachowym charakterem rozprawy, a przez to czasem wręcz nieczytelne. Mimo tego ceniłem unikatowy styl niemieckiego historyka, bo wyróżniał się na tle innych biografów swoją skrupulatnością. W efekcie jestem nieco rozczarowany jego najnowszą publikacją. ,,Konferencja w Wannsee” nie tylko nie wyczerpuje tematu, ale i spłyca szereg ważnych problemów. Co najgorsze, nie wnosi niczego nowego do historycznej debaty, która przecież wciąż ma ogromne znaczenie, rzutując nie tylko na postrzeganie przeszłości, ale i jej współczesne interpretacje silnie zakotwiczone w polityce i stosunkach społecznych. Bardzo skrótowe ujęcie sprawia, że Holocaust przestaje być postrzegany jako problem złożony, a zostaje sprowadzony do decyzji kilkunastu dygnitarzy III Rzeszy. A to przecież nie tak, czego musimy mieć świadomość, sięgając po uzupełnienie chociażby w postaci bardzo szczegółowego ,,Czasu eksterminacji”, który także (choć przed laty) ukazał się nakładem Prószyński i S-ka.

Ocena: