„Kołyma. Polacy w sowieckich łagrach” – recenzja książki

Rok wydania – 2019

Autor – red. Sebastian Warlikowski

Wydawnictwo – Fronda

Liczba stron – 495

Tematyka – dziesiątki, w większości nigdy niepublikowanych, relacji Polaków, którzy przeszli piekło sowieckich łagrów, określanych zbiorczym terminem opisującym geograficzną lokalizację obozów.

Kołyma w społecznej świadomości jest dziś zapomnianym miejscem, właściwie nieznanym i z rzadka kojarzącym się z konkretnymi wydarzeniami historycznymi. Tymczasem dla dziesiątek tysięcy naszych rodaków stała się miejscem kaźni i niewyobrażalnego cierpienia, które przyniósł im radziecki totalitaryzm. Z tej perspektywy Kołyma to bez wątpienia synonim śmierci. Wydanie wspomnień więźniów radzieckich łagrów jest kolejną próbą zwrócenia uwagi na wciąż żywą problematykę rozliczenia z czerwonym totalitaryzmem. Sebastian Warlikowski podjął się trudnego zadania zebrania i zredagowania wspomnień byłych łagierników. Wyselekcjonowane materiały to być może jeden z ostatnich tak bogatych i rozbudowanych zbiorów. Autor bazował na starszych archiwach (głównie wysiedlenia po kampanii wrześniowej i po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie w 1944 i 1945 roku), nowych nie sposób już znaleźć. Ofiary Kołymy, radzieckiego systemu obozów na północno-wschodnich rubieżach kraju, właściwie odeszły już bezpowrotnie. Póki jednak są badacze gotowi przypominać o ofiarach totalitarnego państwa, nie odejdą z pamięci kolejnych pokoleń czytelników.

Książka zawiera – w dużej mierze dotąd niepublikowane – relacje tych, którzy zdołali przeżyć. Jedni dzięki sprytowi, inni dzięki szczęściu. Niezależnie od tego, w którym miejscu się znajdowali i w jaki sposób udało się im je opuścić, ich wspomnienia rzucają wiele światła na funkcjonowanie stalinowskiego ,,archipelagu Gułag”, na warunki w sowieckich obozach, reżim NKWD i codzienność w świecie wszechogarniającej apatii, znieczulicy i powolnego konania. Wielu z nich opowiadało o swoich przeżyciach, gdy byli już w podeszłym wieku. Mimo tego pamięć ich nie zawodziła, co w jakimś stopniu pokazuje, jak silne piętno na życiu więźniów sowieckich obozów odcisnął pobyt na Kołymie. Wielu z nas podobne relacje może znać z opowieści bliskich, którzy znaleźli się w niemieckich obozach koncentracyjnych lub opisów występujących w obozowej historiografii, znacznie bardziej rozpowszechnionej, a przez to lepiej znanej odbiorcom. Tam także życie ludzkie było jedynie towarem. Kołyma to jednak zupełnie inna historia. Nie da się jej przyrównać jeden do jednego do Auschwitz, Treblinki czy Bełżca. W grę wchodzą bowiem inne czynniki potęgujące tragedię w miejscu odosobnienia i śmierci, a zarazem ukazujące ogrom zbrodni popełnionych na narodzie polskim (i nie tylko) przez Sowietów.

Relacje nie zostały opatrzone komentarzem, książce towarzyszy jedynie krótki wstęp ukazujący rys historyczny kształtowania sowieckiego systemu gułagów oraz szereg słowniczków, z których jeden odnosi się do specyficznej terminologii, swoistego slangu łagierników (znanego czytelnikom choćby z klasycznych wspomnień Gustawa Herlinga-Grudzińskiego). Jestem zwolennikiem poszerzania narracji, nawet wtedy, gdy opracowanie co do zasady sprowadza się do przedruku wspomnień. Ważny jest bowiem kontekst, wprowadzenie czytelnika w świat nie zawsze zrozumiałej historii. Wspomnienia pozbawione komentarza niosą ogromny ładunek emocjonalny, ale nie są osadzone na historycznym fundamencie. Tutaj, w moim odczuciu, znajduje się pole do popisu dla autora, który słusznie powinien znajdować się w cieniu głównych bohaterów, ale musi też pełnić określoną rolę subsydiarną.

Wiele informacji zawartych w książce nie będzie dla nas zaskoczeniem, choć wciąż, mimo tylu lat badań i doświadczeń, muszą szokować. Szok jest bowiem naturalną reakcją na to, co stosunkowo niedawno działo się za naszymi wschodnimi granicami. Jak zawsze w przypadku łagierników, uwagę zwracają obszerne fragmenty poświęcone warunkom atmosferycznym. Samo serce lodowego piekła ,,nieludzkiej ziemi”. Tym właśnie była Kołyma. Trudno dzisiaj wyobrazić sobie podobną deprawację, choć przecież społeczność międzynarodowa wciąż walczy z eksterminacją, łamaniem praw człowieka, nieludzkim traktowaniem cywili. Cieszę się, że Zona Zero i Warlikowski przypomnieli o ofiarach Kołymy, ponownie nanosząc na mapę społecznej świadomości ten odległy rejon Jakucka i Magadanu.

Ocena: