„Ja, Orzeł. Z Kedywu do celi śmierci” – recenzja książki

Rok wydania – 2018

Autor – Witalis Skorupka, Beata Sławińska

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 368

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – wspomnienia Witalisa Skorupki, legendarnego żołnierza Polskiego Podziemia, który po zakończeniu II wojny światowej był prześladowany przez komunistyczne władze.

Na wstępie ze wstydem muszę się przyznać, że nie znałem historii Witalisa Skorupki. Nawet jeśli jego nazwisko gdzieś mi mignęło przy okazji zgłębiania dziejów Polskiego Podziemia, zwyczajnie zapomniałem. Tymczasem znajomość jego biografii powinna być obowiązkiem każdego szanującego się miłośnika historii II wojny światowej. Ten człowiek mógłby spokojnie symbolizować całe pokolenie niezłomnych bojowników o wolność i niepodległość Polski. Był w tak wielu miejscach, uczestniczył w tak licznych akcjach, przeszedł tak trudny i ciekawy szlak bojowy, że uczciwie zapracował sobie na miejsce na półkach i w pamięci czytelników. A na deser opowieść o ucieczce NKWD. Choćby dla tej historii warto spędzić nieco czasu z ,,Orłem”.

Wspomnienia Witalisa Skorupki zostały zaprezentowane w wywiadzie-rzece, który z 95-letnim dzisiaj żołnierzem Armii Krajowej przeprowadziła Beata Sławińska. W gruncie rzeczy forma nie różni się w żaden sposób od tego, co charakterystyczne dla podobnych opracowań. Sławińska usuwa się w cień, zostawiają pole do popisu głównemu bohaterowi, który kreśli opowieść całego, tak przecież długiego i skomplikowanego życia. Dwa główne wątki, wokół których Skorupka buduje swoją narrację to kolejne okupacje – niemiecka i radziecka. Obie doświadczyły go wyjątkowo mocno, choć w różny sposób. W czasie wojny służył w elitarnym oddziale likwidacyjnym Kedywu, brał udział w akcji ,,Burza”, potem walczył z Sowietami. Po zakończeniu konfliktu pozostawał w konspiracji. Aresztowany, początkowo został skazany na karę śmierci, którą później zmieniono mu na wieloletnie więzienie. Choć tak wiele razy stał na granicy życia i śmierci, zawsze wracał. Hart ducha, odwaga, czasem brawura, ale bez natury straceńca. Zimna krew ratowała go co najmniej kilkukrotnie w sytuacjach, które określilibyśmy mianem ,,bez wyjścia”. Świetnie opisał to w wywiadzie, jakiego udzielił Piotrowi Zychowiczowi: ,,Walcząc w Kedywie, pogodziłem się z myślą, że nie przeżyję tej wojny. To było życie na krawędzi. Codziennie ryzykowaliśmy, szanse na przetrwanie były znikome. Mam taką zasadę: tchórz umiera sto razy. Ja umrę tylko raz.” Nie trzeba niczego dodawać.

Wspomnienia ,,Orła” czytałem z ogromnym zainteresowaniem, były dla mnie źródłem wielu cennych informacji na temat organizacji i funkcjonowania Polskiego Podziemia. Aż dziw bierze, że Skorupka zachował do wszystkiego taki dystans, że nie dał się porwać emocjom, że momentami wręcz spłycił swoją narrację (choćby brak rozwinięcia aspektów emocjonalnych w przypadku wykonywania wyroków śmierci, szczególnie w odniesieniu do konfidenta, którego zlikwidowano niemal na oczach jego rodziny). Uznaję to za minus wywiadu i pewne niedociągnięcie Beaty Sławińskiej, która mogła pociągnąć kilka ciekawszych wątków, może skłonić Skorupkę do otwarcia się. Pytanie tylko, czy faktycznie miałoby to sens i szanse powodzenia. W końcu to ,,Orzeł” ma stanowić o swojej opowieści. Szkoda z perspektywy czytelnika, bo Witalis Skorupka mógłby mieć wielu tematach znacznie więcej do powiedzenia. W efekcie towarzyszy mi pewien niedosyt. Niby znakomity życiorys, jak mówią niektórzy ,,gotowy scenariusz na film sensacyjny”, a jednak czegoś w tej książce brakuje. Nie przeżywałem jej tak mocno, jak chociażby ,,Ptaki drapieżne” Michała Wójcika. Cieszę się jednak, że historia ,,Orła z Kedywu” znalazła się w moich rękach. Panie Witalisie, tym razem na pewno Pana nie zapomnę.

Ocena: