„Gestapo” – recenzja książki

Rok wydania – 2006

Autor – Rupert Butler

Wydawnictwo – Świat Książki

Liczba stron – 208

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – w założeniu miała być to pełna, kompletna historia Gestapo, niemiekciej Tajnej Policji Państwowej.

Tak to bywa, że niemal w każdej książce znajdujemy informacje, jaka to fantastyczna ona nie jest. Szybki rzut oka na tylną część okładki i… jest, a jakże. Górnolotne słowa, wspaniałe opisy, idealizacja czegoś, co na pierwszy rzut oka wydaje się być produktem średnim. Gdy byłym mały uczono mnie, żeby niczego nie oceniać po okładce. Święta prawda, ale jak mogę nie wypowiedzieć się o publikacji, która mieści mi się do kieszeni, a która w założeniu miała opisywać działalność jednej z najlepiej znanych organizacji hitlerowskich. Niemal za każdym razem, gdy na naszym rynku pojawia się coś, co przykuwa moją uwagę, ostrzę sobie zęby na dobrą lekturę. Człowiek jakoś tak ma, że spodziewa się, iż jego wygórowane oczekiwania przełożą się na poziom książki. Niestety, nie zawsze tak jest. Co gorsza, często rozczarowanie jest tym większe, im większy był apetyt przed lekturą. W przypadku „Gestapo” nastawiałem się na ciekawą opowieść o zbrodniczej działalności Niemców, z wieloma wątkami adresowanymi do Polaków, których historia splotła się również z dziejami Gestapo. Cholera, i zmarnowałem sporo czasu, czytając o wszystkim, tylko nie o tej organizacji.

Chyba tradycją już jest, że w przypadku publikacji Świata Książki niezwykle wysoko oceniam wydanie graficzne. Estetyka pracy jest z pewnością główną zaletą książki Ruperta Butlera. Brzmi to może niewiarygodnie, ale momentami wydaje się, iż jest to najjaśniejszy punkt publikacji, co już samo w sobie jest groteskowy stwierdzeniem, biorąc pod uwagę, iż jest to praca merytoryczna o tematyce historycznej. Uwagę przykuwają bardzo ładnie opracowane schematy – wszystko jest przejrzyste, autor dodał kilka notek biograficznych, informacje mniej istotne poustawiane zostały w bocznych ramkach. Z pewnością ułatwia to nawigację i pozwala na szybkie wyszukiwanie potrzebnych informacji. Czytelnik otrzymuje również solidną porcję zdjęć, które jednak nie są wbudowane na wkładkach, lecz stanowią integralną część tekstu. Zwróćmy uwagę, iż mimo niewielkiego formatu, niewielkiej ilości stron fotografie zajmują sporą ilość miejsca przeznaczonego na tekst. To powoduje, iż opracowanie Butlera jest jeszcze bardziej okrojone. Mimo wszystko, podsumowując wątek graficzny, trzeba przyznać, iż kolejna publikacja Świata Książki została przygotowana w estetyczny sposób i ciężko jej coś zarzucić od strony technicznej. Niestety, tak kolorowo nie jest, jeśli chodzi o zagadnienia merytoryczne, a więc najbardziej nas interesujące.

Nie jestem fachowcem w tematyce niemieckich organizacji policyjnych, nie znam się na hitlerowskim aparacie terroru. Wobec tego do lektury przystępowałem z nadzieją, iż otrzymam sporą dawkę informacji rozszerzających moją wiedzę w zakresie działalności i funkcjonowania Gestapo. Historia organizacji jest z pewnością niezwykle ciekawą materią – wzbudza kontrowersje, odraża, ale niezmiennie fascynuje młodych adeptów sztuk historycznych. Butler miał im przekazać wiedzę. Niestety, nie zrobił tego nawet w szczątkowym zarysie. Historia Gestapo przedstawiona w jego publikacji to w zasadzie zalążek podstawowych informacji o funkcjonowaniu Tajnej Policji Państwowej, to wybiórczo podane wiadomości o działalności zbrodniczej niemieckiej machiny wojennej, wśród których najmniej miejsca poświęcono… Gestapo. Z rzekomych struktur otrzymujemy niewiele, opis działalności to ledwie kilka zbrodni bez zagłębiania się w szczegóły. Kolejne charakterystyki ubogie są w informacje, a autor przedstawia momentami oczywizmy i coraz bardziej odbiega od problemu tytułowego. Niestety, wartość merytoryczna „Gestapo” jest niska. Całości nie ratuje nawet przystępny styl Butlera. Owszem, czyta się to dość swobodnie, ale nie ma w tym większego sensu, jeśli wiemy już, iż nie znajdziemy tam poszukiwanych informacji. To jasno wskazuje, iż praca Butler nie jest tak wartościowa, jak głosiły to zapowiedzi. Nie ma w niej niczego, co potwierdzałoby tezy z tylnej obwoluty. Jakby tego było mało, z każdą kolejną stroną Butler potwierdza, iż nie przekazuje czytelnikom niczego szczególnego, pisząc o sprawach prostych, oczywistych i generalnie powszechnie znanych. Opis działalności na terenie Polski jest śmiesznie krótki, a fragment chociażby o likwidacji getta w Warszawie nie przekazuje nawet tego, co znajdziemy, otwierając Wikipedię (nie urągając oczywiście internetowej encyklopedii). Nie jest to odosobniony przypadek i nawet ja, laik w sprawach niemieckich organizacji, mógłbym momentami powiedzieć więcej, nie uciekając się do literatury.

Zebrało się sporo czarnych chmur nad Butlerem i jego publikacją. Nie są to utyskiwania kogoś, kto potrafi tylko narzekać, jest to wypowiedź rozczarowanego czytelnika, który nie przewidział, iż jego zakup będzie inwestycją bezzwrotną. Gdy kupujemy książkę o charakterze edukacyjnym, jesteśmy z reguły nastawieni na dawkę nowych informacji, chcemy poznawać szczegółowo opisane epizody i rozwijać swoją pasję i wiedzę. „Gestapo” to produkt mierny, który nie daje ani zadowolenia, ani realizacji naturalnego pędu do wiedzy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w „Gestapo” było zdecydowanie za mało… Gestapo.

Ocena: