„Daleko od morza” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Agnieszka Gładzik

Wydawnictwo – Filia

Liczba stron – 445

Tematyka – historia Marianny Palińskiej opowiedziana w sposób zręczny i dobrze ukazujący realia życia i odbudowy w okresie powojennego przełomu w Polsce.

Zaskakujące, jak czasami nasze wyobrażenia o książce mogą rozminąć się z rzeczywistym jej odbiorem. Do „Daleko od morza” podchodziłem bardzo sceptycznie, spodziewając się naciąganej historii, która będzie bazować wyłącznie na emocjach. Pozytywnie się rozczarowałem! Co więcej, moją opinię potwierdziło dwoje kolejnych czytelników, których poprosiłem o konsultację, obawiając się, że wpadłem w pułapkę subiektywizmu. Okazuje się, że Agnieszka Gładzik napisała bardzo prostą, ale przez to oddającą doskonale atmosferę Polski, Europy okresu przełomu. W historii głównej bohaterki zapisane są wrażenia dziesiątek tysięcy ludzi, którzy borykali się z podobnymi problemami, przeżywali podobne rozterki. Nie oznacza to oczywiście, że musimy w niej dostrzegać absolutny uniwersalizm – trzeba jednak oddać, że w wielu miejscach trafia w sedno, o czym świadczy dużą zbieżność z zapisami konkretnych rozmów ze świadkami zdarzeń (nasze polskie archiwa w nie obfitują).

Książki nie wolno oczywiście traktować jak dokumentu. Podobnie jak historii, które są na jej łamach przedstawione. Mimo iż opowieść o Mariannie Palińskiej została zainspirowana prawdziwymi zdarzeniami, z oczywistych względów publikacja nie ma walorów archiwalnych. Co innego walory edukacyjne. Mówi bowiem o pewnych uniwersalnych wartościach, o których nie można zapominać ani w życiu codziennym, ani w stosunkach międzynarodowych, ani w rozliczaniu się z bolesną przeszłością.

Książka została napisana w sposób interesujący, ale nie porywający – nie ma w niej przesady w żadną ze stron. Przeczytałem ją z zaciekawieniem, głównie zafascynowany próbą zaprezentowania złożonych relacji międzyludzkich, ale także dialogu między narodami i między pokoleniami. Muszę przyznać, że pod względem emocjonalnym autorka potrafiła do mnie trafić, nawet jeśli nie odczuwałem bolesnego rozczarowania, które każdy zapalony czytelnik doskonale zna i które usilnie zwalcza, kładąc się późno w nocy („bo przecież muszę skończyć rozdział”) i odkładając książkę tak, by była w zasięgu ręki („a może się obudzę i będę czytał?”). Doczytałem, jestem zadowolony, ale… Tutaj chciałem pierwotnie napisać „nic więcej”, jednak zmieniłem zdanie, gdyż po skończonej lekturze googlowałem za Gładzik, by zapoznać się z jej kompletnym dorobkiem. Czyżby zwiastowało to kolejną lekturę i było najlepszym podsumowaniem mojej przygody z „Daleko od morza”?

Ocena: