„Alianci” – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Piotr Zychowicz

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 528

Tematyka – kolejna część bestsellerowego cyklu Piotra Zychowicza poświęconego wybranym nacjom i ich postawom w okresie II wojny światowej. Tym razem autor bierze na warsztat Brytyjczyków i Amerykanów.

Piotr Zychowicz przez lata stał się jednym z najpopularniejszych publicystów historycznych w Polsce. Jeśli ktoś z czytelników jakimś cudem zatrzymał się na „Obłędzie 44”, to spieszę z podpowiedzią – w tym czasie Zychowicz zdążył już wydać kilkanaście publikacji, z których większość możemy zakwalifikować jako bestsellery. Fenomen autora nie jest przypadkiem. To efekt swobodnej narracji i odwagi w stawianiu niepopularnych, czasem wręcz obrazoburczych tez. Oczywiście, nie wszystkim taki styl mówienia o przeszłości przypadnie do gustu. Zychowicz zapracował sobie na liczne grono antyfanów i polemistów, którzy – trzeba to uczciwie oddać – czasem celnie punktują spłycanie skomplikowanych kwestii, pomijanie niewygodnych faktów czy pisanie pod tezę. Fenomen autora zdaje się jednak nie słabnąć, wciąż ma dużą siłę oddziaływania na czytelników, nawet jeśli to oddziaływanie sprowadza się do polaryzacji. „Alianci” doskonale wpisują się w ten trend. Jedyny problem w tym, iż bodaj o raz pierwszy najbardziej kontrowersyjne są nie stawiane przez autora tezy, lecz chaotyczność narracji i brak konkretnej myśli przewodniej.
Na koniec lektury miałem bowiem poczucie niedosytu. Nie wiem bowiem, co Zychowicz chciał w „Aliantach” udowodnić. Ba, zdarzyło się mu przeczyć samemu sobie, co można by wykorzystać jako argument w dyskusji, iż autor nierzadko dobiera fakty tak, jak jest mu akuratnie wygodnie. Oczywiście, docenić należy spojrzenie na Wielką Trójką (ale i szerzej, aliantów) z nieco innej perspektywy i wskazanie ich konkretnych przewinień. O tym mówiło się w Polsce stosunkowo mało, szczególnie w odniesieniu do Amerykanów i Brytyjczyków. Zarzuty pod ich adresem miały głównie charakter polityczny i nawiązywały głównie do pozostawienia Polski na pastwę Sowietów. Zychowicz idzie zdecydowanie dalej i wciela się w rolę oskarżyciela, który raz po raz punktuje przewinienia do tej pory nieomal krystalicznie czystych sojuszników. Udowadnia przy tym dobitnie, że wojna to nie żadne baśniowe starcie dobra ze złem, tylko brutalne interesy realizowane przy pomocy przemocy, a nierzadko wręcz terroru.
Oczywiście, niektóre wydarzenia można relatywizować, ale nie możemy wstrzymywać się z oskarżeniami tam, gdzie są one konieczne, by utrzymać nasz system moralny. Zychowicz nie gryzie się w język i za to mu chwała. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy weźmiemy pod uwagę ogół zdarzeń, jakie miały miejsce na frontach II wojny światowej. =I znów, jak w przeszłości, możemy zarzucić Zychowiczowi stronniczość, bo swoją narrację kieruje bezwzględnie do tego, co chce udowodnić. Tak jest choćby w przypadku zbrodni amerykańskich na Japończykach. Zychowicz przytacza bardzo mało danych, a przy tym błędnie sugeruje, iż Japończycy nie chcieli się poddawać ze względu na mordowanie jeńców przez żołnierzy USA. Ich postępowanie wynikało głównie z interpretacji kodeksu honorowego oraz japońskiej propagandy przedstawiającej Amerykanów jako bezlitosnych dzikusów. Oczywiście, że Amerykanie dołożyli cegiełkę do takiego postrzegania, ale akcenty narracyjne powinny być rozłożone inaczej (dobrze oddaje to rozmowa z Markiem Feltonem zamieszczona w drugiej części publikacji).
Lubię styl Zychowicza, zawsze czyta się go przyjemnie, nawet jeśli człowiek uśmiecha się pod nosem i dochodzi do wniosku, że autor w którymś momencie „popłynął”. Zychowicz ma bowiem to coś, co przyciąga, co sprawia, że historia jawi nam się jako coś fascynującego. Wykonał kawał roboty popularyzatorskiej i tego nikt mu już nie odbierze. Właściwie tylko on sam może sobie zaszkodzić. „Alianci”, w moim odczuciu, znajdują się nieco poniżej średniej publikacji tego autora. Brakuje w nich spójnej myśli przewodniej, która pokazywałaby, co autor chce nam przekazać i dlaczego dobiera takie wydarzenia i argumenty. Czytając „Aliantów”, miałem wrażenie, że Zychowicz nieco się miota, wrzucając co i rusz średnio posklejane wątki, które niby coś tam mają wykazać, a w rzeczywistości potęgują poczucie chaosu. Jeśli autor chciał bezwzględnie stwierdzić, że alianci byli zbrodniarzami – proszę bardzo, można to zrobić, pomijając wiele pobocznych aspektów, ale niech to będzie uporządkowane, niech poszczególne tematy łączą się ze sobą w spójną, dobrze poukładaną całość. W „Aliantach” Zychowicz serwuje nam taki misz-masz, że można poddać w wątpliwość, czy wciąż jest tym samym analitykiem świetnie łączącym fakty. Wierzę, że jest, a forma przy okazji pisania „Aliantów” to jedynie drobny wypadek przy pracy. A ta praca powinna być kontynuowana na spokojnie, z większą dbałością o rzeczowość, mniejszą emocjonalnością, a przede wszystkim ze zdrowym autokrytycyzmem. W końcu nie mówimy o jakimś młodym (choć, okay, Zychowicz to wciąż młody gość) debiutancie.

Ocena: