„999” – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Heather Dune Macadam

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 502

Tematyka – historia 999 kobiet wchodzących w skład pierwszego wyłącznie kobiecego transportu żydowskich kobiet ze Słowacji, który został wysłany do Auschwitz. Wstrząsająca opowieść oparta na licznych wspomnieniach.

Po lekturze serii książek Seweryny Szmaglewskiej, wznowionych ostatnio przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka, niejako siłą rozpędu zabrałem się za lekturę „999”. Ten niewiele mówiący tytuł odnosi się do kobiet, które znalazły się w pierwszym wyłącznie kobiecym transporcie do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Łączy je oczywiście wspólna tragedia i słowackie pochodzenie, ale każda z nich miała do opowiedzenia własną, arcyciekawą historię.
Wyruszyły ze Słowacji 25 marca 1942 roku. Nie miały pojęcia, dokąd zmierzają i jakie piekło czeka ich w Auschwitz. Jak pisze autorka, były przedmiotem transakcji marionetkowego słowackiego rządu i hitlerowskich Niemiec. Transakcji opartej częściowo na antysemityzmie rządzących, a częściowo na oportunistycznej próbie wyjścia naprzeciw oczekiwaniom Niemców. Heather Dune Macadam odsłania przerażające kulisy tego, w jaki sposób niemiecki antysemityzm był eksportowany do krajów podporządkowywanych nazistom. Słowacja może stanowić w tym wypadku case study. Faszystowska Gwardia Hlinki urządzała sobie regularne polowania na Żydów. Po przyjeździe do Auschwitz Słowaczki szybko zostały pozbawione jakichkolwiek złudzeń – znajdowały się w miejscu, gdzie ludzkie życie nic nie znaczyło. Albo się do tego dostosowały i nauczyły walczyć o przetrwanie, albo czekała je śmierć.
Podobne opisy znamy z setek książek o więźniach Auschwitz, jakie zostały wydane w Polsce. Znaczącą innowacją w przypadku „999” jest pochodzenie kobiet. Autorka ukazuje perspektywę życia i okupacji na Słowacji, zwraca uwagę na pochodzenie społeczne więźniarek, ich doświadczenia, rodziny, w niektórych przypadkach także powojenne losy. Nie ma tu szczególnych różnic w historiach znanych ze wspomnień polskich Żydów. Jest ogrom cierpienia Auschwitz i niewyobrażalnej wręcz znieczulicy ze strony nadzorujących to piekło Niemców. Macadam zebrała liczne relacje więźniarek, tworząc z nich kompetentną, bogatą w informacje, ale i odpowiednio nacechowaną emocjonalnie historię. Oczywiście, dominują w niej niektóre postacie (co zapewne jest pochodną dostępności źródeł, objętości zapisanych przez kobiety wspomnień czy odbytych rozmów, jak choćby z Edith Grosman), ale nie zmienia to zasadniczego wydźwięku książki – dobrze oddaje ona zbiorowe losy grupy więźniarek z pierwszego słowackiego transportu i, przynajmniej dla mnie, jest kolejną cegiełką do budowania pamięci o świadkach historii. Nawet jeśli część ich wspomnień, siłą rzeczy, będzie się powtarzać, nie zmienia to faktu, iż zasługują na wysłuchanie.
Książkę otrzymałem w wersji przedpremierowej, wobec czego nie jestem w stanie ocenić jej pełnego potencjału wydawniczego. Zakładam jednak, iż w formie ostatecznej będzie ona klasycznie wyposażona w zdjęcia archiwalne, których miniatury znalazłem w dodatku in memoriam. Polski wydawca popracował także nad zapisem niektórych nazwisk, chociażby Słowaczek (w oryginalnej wersji zapisywanych nieco inaczej), by ułatwić odbiór rodzimym czytelnikom. Wszystko to zapisuję na plus jako przejaw dbałości o czytelnika.

Ocena: