„Wróg u bram”

Reżyseria – Jean-Jacques Annaud

Scenariusz – Alain Godard, Jean-Jacques Annaud

Zdjęcia – Robert Fraisse

Muzyka – James Horner

Tematyka – historia bitwy pod Stalingradem, a w szczególności pojedynku dwóch snajperów.

22 lipca 1942 roku rozpoczyna się jedna z najbardziej krwawych batalii II wojny światowej. Pod Stalingradem spotyka się 6 Armia Polowa gen. Friedricha Paulusa wraz z częścią 4 Armii Pancernej i jednostkami rumuńskimi z sowiecką Armią Czerwoną. Nie na darmo ocenia się znaczenie Stalingradu jako kluczowe dla rozwoju wypadków na Wschodzie. Wehrmacht nie poradził sobie z szaleńczym oporem obrońców miasta i 2 lutego 1943 roku niemieckie jednostki skapitulowały. Bitwa o Stalingrad pochłonęła setki tysięcy ofiar po jednej i drugiej stronie, stając się symbolem cierpienia narodu radzieckiego. Miasto zostało doszczętnie zniszczone w wyniku półrocznych walk i druzgocących w skutkach nalotów Luftwaffe. „Wróg u bram” (oryginalny tytuł: „Enamy at the gates”) to opowieść niezwykła, gdyż poświęcona wydarzeniom przełomu 1942 i 1943 roku, kiedy to młody sowiecki żołnierz Wasilij Zajcew stoczył morderczy bój z niemieckim snajperem, majorem Königiem. Zajcew likwiduje kolejnych niemieckich żołnierzy, strzelając z ukrycia. Jego niezwykła celność oraz fantastyczne wyniki na polu walki z Niemcami przysporzyły mu sporej popularności, stał się symbolem sowieckiego poświęcenia. Hitlerowcy, zdeterminowani by skończyć jego karierę jednym celnym strzałem, wysyłając na front majora Königa, aby ten zgładził Zajcewa.

Na początku opowieści poznajemy młodego Wasilija Zajcewa (w tej roli Jude Law) – wraz z tym wydarzeniem dowiadujemy się, jak był szkolony i komu zawdzięcza swoje niezwykłe umiejętności strzeleckie. Wkrótce po przybyciu do oblężonego Stalingradu Zajcew ratuje życie komisarzowi Daniłowowi (Joseph Fiennes) i rozpoczyna błyskotliwą karierę w Armii Czerwonej. Dzięki sowieckiej propagandzie wykreowany zostaje na bohatera narodowego – Daniłow tworzy mit superherosa, który nie zawaha się poświęcić własnego życia dla dobra ojczyzny. Zainteresowanie Zajcewem nie jest na rękę skromnemu chłopakowi, potrafiącemu jedynie strzelać. Rozwój bohatera dostrzegamy po poznaniu pięknej Tanii (świetna kreacja Rachel Weisz), która wpada w oko snajperowi. Zajcew stara się zwrócić na siebie uwagę kobiety i zaimponować jej nie tylko umiejętnościami, ale i zachowaniem. Wątek romansu tych postaci przesłania nieco główną sprawę, o jakiej mówi film. Nie możemy jednak narzekać, gdyż perypetie zakochanych są idealnym przerywnikiem między smutną żołnierską rzeczywistością. Życie Zajcewa zakłóca fakt przybycia do Stalingradu kolejnego snajpera, niemieckiego majora Königa (w tej roli Ed Harris), który ma go zabić. Dochodzi do brutalnego starcia dwóch mężczyzn, w którym nie liczą się ofiary. Zajcewowi pomagają przyjaciele, König stara się wykorzystać pomoc małego Saszy (Gabriel Thomson). Aby nie psuć przyjemności z oglądania, nie podaję wyniku starcia – emocji na pewno nie zabraknie!

Gra aktorska stoi na najwyższym poziomie. Szczególnie spodobała mi się Rachel Weisz w roli Tanii, która pięknie prezentuje się przed kamerą (nie tylko ze względu na talent aktorski, ale i z powodu nieprzeciętnej urody – ach, szczęściarz z tego Daniela Craiga). Jude Law świetnie odnalazł się w roli zagubionego i nieco bezradnego snajpera radzieckiego. Efektowna jest też rola Rona Perlmana, który wcielił się w postać Kulikowa. Jego uśmiech jest nieprawdopodobny, a to ze względu na metalowe zęby. Ed Harris, który ma na świecie wielu fanów swego aktorskiego talentu, również wypadł bardzo dobrze. Ogółem obsada „Wroga u bram” jest odpowiednio dobrana, a aktorzy zrobili to, co do nich należy, wywiązując się ze swoich obowiązków celująco. Tyle o obsadzie, przejdźmy do efektów specjalnych, które w dzisiejszej kinematografii odgrywają coraz większą rolę. Naloty na Stalingrad i walki o miasto robią piorunujące wrażenie. Szczególnie spodobał mi się fragment, w którym Zajcew przybywa do oblężonego Stalingradu. Uroku tej scenie dodaje fakt, iż zewsząd słychać złowrogie dźwięki oraz krzyk przemawiających do żołnierzy inspektorów politycznych. Kolejną perełką był pojedynek Zajcewa i Königa, kiedy to Wasilij siedział bez broni. Scena, w mojej opinii, jest najlepszą sekwencją ujęć w całym filmie. Zrujnowany Stalingrad wydaje się być bardzo naturalny, obraz zmagającego się z wrogiem miasta jest przekonywujący na tyle, że ma się wrażenie uczestnictwa w bitwie na żywo w roli obserwatora. Coś pięknego! A jakie wrażenia.

Odrobina ckliwości? Zdecydowanie, gdyż historia Wasilija i Tanii ma zadatki na stanie się głównym tematem „Harlequina”. Miłość, jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, stała się nieodłącznym elementem filmu wojennego. Tak się składa, iż filmowcy z radością sięgają po klasyczne mieszanki dobrego kina akcji (w tym wypadku kina wojennego) oraz romantycznego. Dwoje zakochanych ludzi na tle wojny to element fabuły, który daje pole do popisu oraz stwarza większe możliwości promocyjne. Wszak wyciskające z oczu sceny przyciągają większość kobiet, dlaczego nie miałyby obejrzeć „Wroga u bram”? Efekt połączenia dwóch wątków fabularnych, dość odległych co prawda od siebie, jest zaskakujący, gdyż mieszankę tę ogląda się z zapartym tchem, śledząc postępy bohaterów na dwóch frontach. O ile w przypadku „Pearl Harbor” zbytnie udramatyzowanie historii było wadą produkcji, o tyle we „Wrogu u bram” zabieg ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Wszystko doprawiono dobrą muzyką, jaka płynie z głośników. Zainwestowanie 57 milionów dolarów nie było wyrzuceniem pieniędzy w błoto. I choć w Niemczech i w Rosji film przyjęto dość chłodno, znalazł on zwolenników na całym świecie, w tym w Polsce, gdzie okazał się prawdziwym hitem.

„Wróg u bram” to niewątpliwie jeden z najlepszych filmów w dziejach wojennej kinematografii. Choć przypisać mu możemy cechy melodramatu, nie traci przez to na wartości, a wręcz zyskuje. Superprodukcja czterech krajów (Irlandii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) zbiera najwyższe noty w rankingach światowych, stając się jednym z pretendentów do miana kultowego dzieła o tematyce II wojny światowej. Zasługi przypisać można nie tylko świetnym efektom specjalnym (motywy scen batalistycznych wykorzystano w grze komputerowej „Call of Duty”), świetnej fabule, ale i doświadczonemu zespołowi filmowemu. Znani aktorzy oraz wspaniały reżyser, mający w swoim dorobku takie hity jak „7 lat w Tybecie”, to klucz do sukcesu. Sukcesu na miarę bitwy o Stalingrad. Szkoda tylko, że opowiedziana historia jest raczej fikcją literacką. Scenariusz „Wroga u bram” napisano bowiem na podstawie książki „Wróg u bram: Bitwa pod Stalingradem” Williama Craiga, stamtąd też zaczerpnięto tytuł filmu. Tania i Wasilij są postaciami historycznymi, jednak ich życie potoczyło się zupełnie inaczej niż przedstawiono to w filmie. Ale to już materiał na kolejną historię.

Ocena: