Otto Skorzeny

Otto Skorzeny (1908-1976) – niemiecki wojskowy, komandos, jeden z głównych wykonawców brawurowych operacji podczas II wojny światowej, zasłynął uwolnieniem Benito Mussoliniego.

Urodził się 12 czerwca 1908 roku w Wiedniu. Dorastał w średnio zamożnej rodzinie o żywych tradycjach militarnych. Na lata jego młodości przypadł schyłkowy okres potęgi imperium austriackiego, którą ostatecznie zakończyła przegrana w I wojnie światowej. Jego ojciec prowadził w tym czasie własne przedsiębiorstwo, wobec czego status materialny rodziny Skorzenych był przyzwoity. Warto przy tym podkreślić, iż oryginalne nazwisko prawdopodobnie wywodziło się z grupy języków słowiańskich, a prawidłowa wymowa brzmiała „Skożeny”, co w późniejszym czasie nastręczało sporo problemów niemieckiemu otoczeniu wojskowego. Po zakończeniu działań wojennych firma Skorzenego przeżywała kryzys. Biografowie Ottona wspominają, iż w wieku 15 lat po raz pierwszy jadł on masło, wypominając to ojcu. Ten zareplikował zdaniem, które na zawsze utkwiło w pamięci późniejszego żołnierza: „Nie ma niczego złego w radzeniu sobie bez niektórych rzeczy. Warto nawet przywyknąć do życia bez niektórych wygód”. W 1926 roku Otto rozpoczął studia na Uniwersytecie Wiedeńskim. Poszedł w ślady ojca, kształcąc się na kierunku inżynierskim. Jednocześnie aktywnie angażował się w życie sportowe, uprawiając wyczynowo szermierkę. Toczył wiele pojedynków, które uczyły go panowania nad sobą, sprawności fizycznej i pozwalały nabyć nowe umiejętności. Dzięki szermierce awansował też w hierarchii korporacji studenckiej, w której życie aktywnie się angażował. Szermierka była w tym czasie jednym z jego ulubionych zajęć. Informacja ta jest o tyle ważna, gdyż Skorzenemu pozostała z młodości pamiątka na całe życie – charakterystyczna blizna na policzku. Szrama ta stała się jego znakiem rozpoznawczym, nadając mu złowrogi wygląd, co przy potężnej budowie i ogromnym wzroście (mierzył sobie ponad 190 centymetrów) musiało wzbudzać respekt. Jeszcze w okresie studiów postanowił związać się z austriackim odłamem partii narodowosocjalistycznej, wstępując do NSDAP w 1931 roku. Następnie związał się również z bojówkami SA. Po ukończeniu studiów prowadził własną działalność gospodarczą i coraz śmielej poczynał sobie w polityce. W latach trzydziestych przystąpił do austriackiego SS. W 1938 roku brał udział w Anschlussie Austrii, podczas którego pracował w ochronie Wilhelma Miklasa, ówczesnego prezydenta republiki, wykonując zadanie zlecone przez Arthura Seyss-Inquarta. Udana aneksja Austrii była preludium do rozpoczęcia nowego międzynarodowego konfliktu. Skorzeny nie był w tym czasie członkiem armii i dopiero po wybuchu II wojny światowej ochotniczo zgłosił się do Luftwaffe. Uważał, iż zrobi karierę w siłach lotniczych, jednakże przełożeni nie widzieli w nim materiału na dobrego pilota. Mimo iż przebył kilkumiesięczne szkolenie, został oddelegowany do armii lądowej. Postanowił zgłosić się do SS Leibstandarte „Adolf Hitler”, dywizji, która przyjmowała najlepszych żołnierzy niemieckich. Skorzeny przeszedł sito rekrutacji i uzyskał stopień kadeta. Następnie został przeniesiony do dywizji „Das Reich”, a dowództwo zaznaczało, iż Austriak powinien się sprawdzić w boju zanim otrzyma stopień oficerski. Wykazał się w dość oryginalny sposób, bowiem szybko przylgnęła do niego etykieta człowieka, który nie przebiera w środkach, a związane z jego osobą incydenty przysporzyły mu złą sławę. Brał udział w niemieckiej inwazji na Francję i Kraje Niderlandzkie opatrzoną kryptonimem „Fall Gelb”. Nie zrobił tam wielkiej kariery. Wypłynął dopiero przy okazji niemieckiej inwazji na Jugosławię. Podczas kampanii bałkańskiej zajmował się pochwytywaniem jugosłowiańskich partyzantów. Awansował do stopnia oficerskiego. Następnie, w ramach dywizji SS, wszedł w skład sił biorących udział w agresji na Związek Radziecki w czerwcu 1941 roku. W grudniu, podczas bitwy o Moskwę, został trafiony w głowę odłamkiem radzieckiego pocisku. Stracił przytomność i został odwieziony do punktu sanitarnego, gdzie jednak odmówił pozostania i długotrwałego leczenia. Jak mówił, wystarczył mu papieros, trochę aspiryny i wódka. Był tak zdeterminowany, że w ciągu kilkunastu godzin wrócił na front. Zastosowana kuracja chyba nie wyszła mu na dobre, bowiem już w styczniu 1942 roku został odesłany do Niemiec, gdzie miał przejść szczegółowe badania i hospitalizację. Niezaleczony uraz dawał o sobie znać – cierpiał na zawroty i bóle głowy, przez co dalsza służba stała pod znakiem zapytania. Jego leczenie zajęło ponad pół roku. W tym czasie złożono mu ważną dla jego dalszej kariery propozycję stworzenia oddziału do zadań specjalnych na tyłach wojsk alianckich. Skorzeny miał się stać komandosem i specem od operacji niewykonalnych. Awansował do stopnia Hauptsturmführera, otrzymał też Krzyż Żelazny, w dowód zasług bojowych. 18 kwietnia 1943 roku objął dowodzenie nad Friedenthaler Jagdkommando. Była to pierwsza tego typu jednostka, której zadaniem było wykonywanie planów zleconych przez dowództwo w związku z działalnością dywersyjną, sabotażową i wywiadowczą. W późniejszym okresie zmieniono jej nazwę w Jagdverbände 502. Zanim jednak Skorzeny mógł wykazać się w boju, musiało minąć kilka miesięcy. W tym czasie zajmował się głównie organizacją i szkoleniem oddziału. Latem 1943 roku jego komandosi brali udział w drugorzędnej operacji w Iranie. W tym czasie na międzynarodowej scenie politycznej doszło do ważnych zmian. Benito Mussolini, włoski dyktator, przyjaciel i sojusznik Hitlera został obalony i aresztowany przez nową administrację premiera Pietro Badoglio, który podpisał separatystyczny pokój z aliantami zachodnimi. Uwięziony duce został umieszczony w ośrodku na terenie Włoch. Hitler postanowił zorganizować operację odbicia przyjaciela. W związku z tym zawezwał do siebie szereg niemieckich dowódców, którzy 26 lipca 1943 roku przybyli do kwatery głównej führera w Wilczym Szańcu. Skorzeny nie wiedział, czego się spodziewać. Informację o audiencji u Hitlera przyjął z entuzjazmem, ale i uzasadnioną obawą przed nieznanym. Gdy przybył do Kętrzyna, führer szybko streścił ostatnie wydarzenia i zadał pytanie o znajomości Włoch. Skorzeny mógł wykazać się dwukrotną podróżą do Neapolu, gdzie dojechał na motorze. Co więcej, na pytanie o opinię jako jedyny z przybyłych udzielił dwuznacznej odpowiedzi: „Mein führer, jestem Austriakiem”. To krótkie stwierdzenie było wystarczające dla dyktatora, który sam wywodził się z Austrii. Doskonale zdawał sobie sprawę na rosnące antagonizmy austriacko-włoskie związane z przeszeregowaniami geograficznymi po I wojnie światowej. Włosi zabrali Austriakom Tyrol, jedną z najpiękniejszych krain w tej części świata. Hitler wyprosił pozostałych gości i odbył ze Skorzenym rozmowę w cztery oczy: „Mam dla pana bardzo poważne zadanie. Mussolini, mój wierny przyjaciel i towarzysz broni, został wczoraj zdradzony przez swojego króla i aresztowany przez własnych ludzi”. Następnie zlecił mu misję odbicia duce. Skorzeny zapewne nie zdawał sobie wtedy sprawy z tego, jak wielkie znaczenie dla jego dalszej kariery wojskowej będzie mieć operacja „Eiche”, bo taki nadano jej kryptonim. W sierpniu Skorzeny wykonał szereg prac wywiadowczych, ustalając położenie miejsca, w którym więziono Mussoliniego. We wrześniu udało mu się ustalić, iż duce przetrzymywany jest w hotelu Campo Imperatore w masywie apenińskim Gran Sasso. Następnie wykonał lot zwiadowczy, wykonując szereg zdjęć, dzięki którym mógł rozplanować akcję odbicia dyktatora. Prowadził do boju jedną z grup bojowych. Drugą kierował gen. Kurt Student, który dowodził niemieckimi spadochroniarzami. Doświadczony dowódca nie chciał ustąpić pola Skorzenemu, słusznie spodziewając się nagrody od führera. 12 września, tuż po południu, spadochroniarze Studenta i komandosi Skorzenego (przewiezieni na szybowcach) wylądowali nieopodal hotelu i przeprowadzili szybką akcję uwolnienia duce. Obezwładnili włoskich żołnierzy pilnujących Mussoliniego, a Skorzeny zapakował dyktatora do samolotu Fieseler Storch pilotowanego przez kpt. Gerlacha i sam usadowił się obok duce. Według pierwotnej wersji odwrót miał odbyć się przy użyciu kolejki opanowanej przez Niemców. Skorzeny postanowił zmienić plany. Jedną z przyczyn był brak połączenia radiowego z innymi oddziałami. Prawdopodobnie jednak dowódca chciał mieć pewność, iż zaszczyty związane z przeprowadzoną akcją przypadną w udziale jemu i z nikim nie chciał dzielić się łupem. Gerlach odwiózł cenny ładunek na lotnisko Practica di Mare, skąd Skorzenego i Mussoliniego podjął Heinkel He 111, który przetransportował ich do Wiednia, a następnie do Wilczego Szańca. Hitler osobiście dziękował Skorzenemu za wykonanie śmiałego planu operacji i bezpieczne przywiezienie duce. Przyznał mu również Krzyż Rycerski i awansował do stopnia Sturmbannführera. Oczy całego świata zwróciły się na austriackiego oficera, który do tej pory był postacią anonimową. Pokazał on, iż potrafi lansować nowe trendy w prowadzeniu działań bojowych i z niezwykłą śmiałością realizować nawet najtrudniejsze plany. Mimo wielkiego sukcesu, który zapewnił Skorzenemu wstęp na salony, na pewien czas zniknął on z militarnej sceny. Jego nazwisko wprawdzie pojawiło się podczas konferencji teherańskiej, gdzie rzekomo dowodził oddziałem, który miał przygotować zamach na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Franklina Delano Roosevelta, jednakże informacje o tego typu misji nie są sprawdzone. Lansowała je radziecka propaganda, w tym Józef Stalin, który chciał pozyskać zaufanie sojusznika. Ani do zamachu, ani do próby porwania nie doszło, a Skorzeny na jakiś czas przystopował z organizowaniem spektakularnych misji. W drugiej połowie 1944 roku miał dokonać porwania Josipa Broz Tito, jugosłowiańskiego przywódcy. Mimo iż był o krok od powodzenia, nie udało się mu zlikwidować dowódcy grup partyzanckich, który jednak o mały włos nie przypłacił spotkania życiem. Wreszcie 15 października 1944 roku poprowadził oddział komandosów, którego celem był syn węgierskiego regenta Miklosa Horthy’ego. Operacja „Mickey Mouse” zakończyła się całkowitym sukcesem – Skorzeny osobiście wkroczył do budapeszteńskiej rezydencji Horthy’ego, zapanował jego syna w dywan i zabrał do Rzeszy. Hitler po raz kolejny wyraził słowa wdzięczności i osobiście wysłuchał relacji rodaka, zaśmiewając się przy opisie nieszablonowego porwania. W listopadzie tego samego roku führer postanowił po raz kolejny skorzystać z umiejętności Austriaka. Zlecił Skorzenemu przeprowadzenie operacji wspomagającej niemiecką ofensywę w Ardenach rozpoczętą 16 grudnia 1944 roku. Działania sabotażowo-dywersyjne prowadzić miała specjalnie wyselekcjonowana grupa żołnierzy sformowanych w 150 Brygadę Pancerną, nad którą dowództwo przejął Skorzeny. Jego podwładni winni działać na tyłach wojsk amerykańskich przebrani w mundury nieprzyjaciela, posługując się zdobycznym sprzętem. Zasadniczym celem była dezinformacja i szerzenie paniki w szykach wroga. Pojawiły się jednak rozmaite spekulacje dotyczące rzekomego zamachu na gen. Dwighta Davida Eisenhowera. Informacje te nie zostały jednak zweryfikowane, choć swego czasu wywiad amerykański przeżywał istną manię prześladowczą związaną z nazwiskiem Otto Skorzenego. Prawdopodobnie jego zamach bądź porwanie Ike’a nie wchodziły w grę, wbrew temu, co po wojnie starał się wmówić otoczeniu Skorzeny, lansując się na gwiazdę militarnych pojedynków i asa wywiadu. Operacja „Greif” zakończyła się fiaskiem – grupy żołnierzy niemieckich nie zdołały zniszczyć zaplecza armii amerykańskiej i pomimo kilku udanych prób dezinformacji i wprowadzonego zamieszania na froncie nie osiągnęły większych sukcesów. Co więcej, wielu z nich Amerykanie rozstrzelali, co było sankcją za posługiwanie się zdobycznymi mundurami. Skorzenego, którego nazwisko pojawiało się w zeznaniach niemieckich żołnierzy, obarczano odpowiedzialnością nie tylko za całą operację, ale i zbrodnicze zamierzenia. Sam Eisenhower, wypowiadając się na temat działalności Austriaka, nazwał go „najniebezpieczniejszym człowiekiem w Europie”, co jednak mogło mieć związek nie tyle z talentem Skorzenego, ile z obawą o własne życie. W efekcie nieudanej ofensywy niemieckiej sytuacja na froncie była dla Rzeszy tragiczna. Ze wschodu nadciągały tymczasem wojska radzieckie. Skorzeny został oddelegowany do oddziałów Wehrmachtu i w pierwszym kwartale 1945 roku walczył z Armią Czerwoną, bijąc się m.in. na Pomorzu. Następnie w marcu 1945 roku pracował przy budowie grup partyzanckich wchodzących w skład Wehrwolfu. Oddziały te miały prowadzić walkę do końca, bijąc się za III Rzeszę nawet po oficjalnej kapitulacji. Jednocześnie Skorzeny prowadził rozmaite działania na zapleczu frontu, włączając w to misje ewakuacyjne i transportowe. Po zakończeniu II wojny światowej alianci wydali za nim list gończy, określając go mianem zbrodniarza wojennego. Spora część zarzutów względem Skorzenego oparta była na niesprawdzonych doniesieniach, w tym plotkach o rzekomym zamachu na Eisenhowera. Austriak zamieszkał w chatce na górze Dachstein w Alpach. Nie niepokojony przez nikogo, choć Amerykanie znajdowali się u podnóża góry, pewnie spokojnie czekałby tam dopóki ktoś nie przypomniałby sobie o jego istnieniu. Skorzeny doskonale zdawał sobie sprawę z nastrojów i obawiał się ewentualnego wydania Sowietom, którzy niechybnie wysłaliby go na śmierć. O Austriaka upominało się osiem krajów. Zdecydował się poddać Amerykanom, wysyłając najpierw list do oficera armii znajdującego się nieopodal Dachstein. Jakież było jego zdziwienie, gdy nikt nie zainteresował się jego osobą. W końcu sam udał się do Amerykanów, ale i tam nie znalazł nikogo, kto miałby ochotę go aresztować. Wreszcie 16 maja 1945 roku został zatrzymany przez oficerów 3. Dywizji Piechoty, którzy odebrali mu broń (Skorzeny do tej pory chodził z pistoletem!), przeszukali i rozpoczęli przesłuchanie. Następnie został przetransportowany przy zastosowaniu wszelkich środków ostrożności, do Salzburga. Tam udzielił szeregu wywiadów dla międzynarodowych korespondentów wojennych, których fascynowała jego kariera i przejścia. Zarówno w New York Times jak i w Stars and Stripes wykreowano go na ważnego niemieckiego oficera, przy czym warto podkreślić rolę samego Skorzenego przechwalającego się swoimi osiągnięciami. Dopiero z czasem plotki o zamachu na Eisenhowera zostały zdementowane, a Skorzeny postanowił wyprzeć się związku z grupą operującą w ramach planu „Greif”. 18 sierpnia 1947 roku Austriak stanął przed trybunałem wojskowym, który sądził go nie za zbrodnie wojenne, a kradzież mundurów i defraudacje mienia, w tym utrudnianie dostarczania paczek Czerwonego Krzyża. Większych przewinień nie wyliczano z braku rzetelnych dowodów. W grę wchodził proces poszlakowy, ale w przypadku Skorzenego dane były tak skąpe, że nie było szans na uzyskanie skazania. Obrońcą Austriaka był płk Durst, Amerykanin żydowskiego pochodzenia, który znakomicie przygotował się do swojej roli. 9 września zawezwał na świadka ppłk Yeo-Thomasa, który wykonywał operacje dla amerykańskiej armii w niemieckim przebraniu, kradnąc mundury nieprzyjaciela. Jego zeznania ostatecznie potwierdziły, iż praktykowane przez ludzi Skorzenego metody nie były odosobnione. Podsądny został uniewinniony, ale szybko aresztowali go Niemcy. Skorzeny trafił do obozu internowanych, skąd 27 lipca 1948 roku uciekł. Pomoc zapewnili mu byli członkowie SS, którzy przybyli do obozu, a jakże, w amerykańskich mundurach. Cała sprawa po dziś dzień owiana jest tajemnicą i nie wszystkie kwestie związane z ucieczką zostały wyjaśnione. Skorzeny przedostał się do Hiszpanii, gdzie zamieszkał i podjął się pracy. Przeszłość nie dała o sobie zapomnieć, zresztą były komandos nie chciał o niej zapominać – związał się z organizacją przerzucającą byłych nazistów opatrzoną kryptonimem Odessa. Co ciekawe, w 1949 roku Skorzeny przyjechał do Argentyny. Tam został kochankiem żony prezydenta kraju, Evity Peron. Krótko współpracował z izraelskim Mossadem szukającym informacji o byłych nazistach. Pracował także na rzecz organizacji Die Spinne. Od początku lat siedemdziesiątych jego stan zdrowia pogarszał się. Wykryto komórki rakowe, których nigdy nie udało się do końca usunąć, mimo podejmowanych starań. 7 lipca 1975 roku Otto Skorzeny zmarł w Madrycie. Jego ciało zostało sprowadzone do Austrii i pochowane na cmentarzu Döblinger Friedhof w Wiedniu.