Zamach na Reinharda Heydricha w Pradze

Zamach na Reinharda Heydricha był największym przedsięwzięciem czeskiego podziemia, a jednocześnie operacją o największych konsekwencjach. To nie tylko fizyczne wyeliminowanie człowieka, który odpowiadał za rządy terroru w tzw. Protektoracie Czech i Moraw, ale przede wszystkim odwet ze strony hitlerowskich Niemiec w postaci pacyfikacji dwóch miejscowości i śmierci kilkuset bezbronnych osób. Wydarzenia te stały się symbolem niemieckiej okupacji w Czechach i do dzisiaj stanowią ważny punkt zbiorowej pamięci. 

Reinhard Heydrich – zagorzały nazista

„Heydrich siedział za biurkiem. Był to wysoki mężczyzna o wspaniałej sylwetce, o szerokim, niezwykle wysokim czole, małych niespokojnych oczach, przebiegłych jak oczy zwierzęcia, o niepospolitej sile wyrazu, długim drapieżnym nosie i pełnych wargach. […] Głos jego był zbyt piskliwy jak na tak wysokiego mężczyznę, a sposób mówienia miał nerwowy i urywany […] Cechowała go niesamowita ambicja. Wydawało się, że w tej sforze wściekłych wilków pragnie udowodnić swoją wyższość nad innymi, przejąć przewodnictwo. Musiał być pierwszy, najlepszy, we wszystkim, a środki nie grały tu roli – podstęp, zdrada czy przemoc. Pozbawiony jakichkolwiek skrupułów i obdarzony intelektem zimnym jak lód, potrafił być nieludzki do granic skrajnego okrucieństwa.”

Taki opis Reinharda Heydricha pozostawił w swoich „Wspomnieniach” Walter Schellenberg, jeden z jego głównych współpracowników. Nieco wyidealizowany, ale jednocześnie oddający przynajmniej część charakterystyki Heydricha. Jego kariera rozpoczęła się na początku lat trzydziestych, gdy wstąpił do NSDAP oraz SS. Szybko przypadł do gustu jednemu z najważniejszych nazistowskich dygnitarzy, Heinrichowi Himmlerowi – ten powierzył Heydrichowi sformowanie Służby Bezpieczeństwa SD. Ulubieniec Himmlera szybko awansował, obejmując kolejne ważne stanowiska w hitlerowskim aparacie policyjnym. Już wtedy obserwatorzy jego zawrotnej kariery widzieli w nim jednego z najważniejszych reprezentantów hitlerowskiej władzy. David Irving dopatruje się nawet ogromnej zażyłości między Heydrichem a Hitlerem – Führer miałby widzieć go w roli swojego następcy. 27 września 1939 roku Heydrich został mianowany szefem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) – pełnił tę funkcję do końca życia. We wrześniu 1941 roku został mianowany najpierw zastępcą protektora Rzeszy dla terytorium Czech i Moraw. W praktyce jednak objął on stanowisko protektora, zastępując ostatecznie Konstantina von Neuratha, który 27 września 1941 roku poprosił Hitlera o urlop zdrowotny. Heydrich przybył zatem do Pragi, skąd zameldował do Berlina: „Mein Führer, melduję posłusznie, że dziś po południu, zgodnie z dzisiejszym zarządzeniem Führera, przejąłem tymczasowo obowiązki protektora Rzeszy na obszarze Czech i Moraw. Oficjalne przejęcie nastąpi jutro o 11.00 na Hradczanach. Wszystkie raporty polityczne i depesze będą docierały do pana za pośrednictwem Reichsleitera Bormanna. Heil mein Führer! Podpisano Heydrich, SS-Obergruppenführer.” Miał krytyczny stosunek do von Neuratha, którego uważał za zbyt miękkiego – w ocenie Heydricha Czechom należało „przykręcić śrubę”, co zresztą starał się robić od pierwszych dni swoich rządów – 28 września 1941 roku wprowadził pierwszy cywilny stan wojenny. Himmlerowi miał powiedzieć, że zamierza „zgermanizować czeskie robactwo”.

Heinrich Himmler i Reinhard Heydrich w Wiedniu, marzec 1938 roku (Wikipedia, domena publiczna).

Wyjeżdżając z Berlina, Heydrich zostawił za sobą licznych przeciwników, którym nie podobał się wzrost pozycji młodego szefa RSHA liczącego sobie wówczas zaledwie 37 lat. Co więcej, zagrożony czuł się i Himmler, który widział w Heydrichu naturalną konkurencję w wyścigu o zaszczyty. Heydrich miał jednak poparcie Hitlera i na każdym kroku udowadniał mu, że zrobi wszystko, by wzmocnić panowanie nazistów. Zanim w ogóle przybył na Hradczany dał się poznać czeskiej ludności od swojej najgorszej strony – bezlitosnego oprawcy. Nie bez przyczyny zyskał sobie przydomek „Rzeźnika z Pragi”. 15 grudnia 1941 roku przeprowadzono w Czechach masową egzekucję, podczas której rozstrzelano kilkadziesiąt osób podejrzewanych o działalność antyniemiecką. Aparat represji i terroru rozwinąć miał się jeszcze bardziej, co było osobistą zasługą Heydricha. Co ciekawe, on sam zbytnio nie przejmował się swoim bezpieczeństwem i w rażący sposób lekceważył procedury chroniące go przed ewentualnym odwetem ze strony Czechów. Był tak pewny siebie, że irytował to nawet Himmlera odwiedzającego swojego podopiecznego w Pradze.

Protektor rozgościł się na Hradczanach. Podczas uroczystego powitania Heydricha w Pradze Czesi wyciągnęli z zamknięcia klejnoty koronacyjne czeskich królów. Legenda głosiła, iż tylko prawowity dziedzic może je założyć. Heydrich, nie bacząc na przesądy, postanowił przymierzyć insygnia koronacyjne. Wedle tej samej legendy miała go za to czekać rychła śmierć.

Heydrich wprowadził w Czechach nowe porządki, wypowiadając wojnę sabotażystom i ruchowi oporu. Zapowiedział złagodzenie kursu tylko w wypadku całkowitej uległości. Przewinienia przeciwko okupantowi miały być karane śmiercią przez rozstrzelanie. Wprowadzono także prawo „aresztu ochronnego”, w myśl którego każdy mógł zostać zatrzymany na czas nieokreślony bez podawania przyczyny aresztowania. Taka polityka znacznie osłabiła prężny do tej pory ruch oporu. Mnożyła się liczba donosicieli, którzy czerpali z kolaboracji znaczne korzyści, gestapo prowadziło zakrojoną na szeroką skalę działalność wywiadowczą. Sam Heydrich, mimo iż stale groził Czechom, kreował wizerunek przykładnego męża i ojca, fotografując się często z żoną Liną, synami Klausem i Heiderem oraz maleńką córką Silke. Na niewiele się to zdało – etykieta „rzeźnika z Pragi” przylgnęła mocno.

Jak wspomniano, pozycja Heydricha stale rosła, choć pobyt w Pradze mógł nieco zahamować jego karierę. Czy możliwe jest, iż Adolf Hitler rzeczywiście planował uczynić go spadkobiercą władzy w utworzonym przez siebie imperium? Nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków – w tym czasie III Rzesza znalazła się u szczytu potęgi, a Hitler ani myślał dzielić się władzą z kimkolwiek, nie mówiąc już o mianowaniu następców, którzy stanowiliby dla niego naturalną konkurencję. Nawet gdy chodziło o Heydricha, który mógł się wykazać sukcesami. Czeskie fabryki dawały jedną trzecią produkcji zbrojeniowej Rzeszy, ustały protesty, zmniejszono liczbę aktów dywersji i sabotażu przeciwko Niemcom. To musiało zwrócić uwagę otoczenia Hitlera. Czy mogło ono spiskować przeciwko Heydrichowi? Tego nie możemy być pewni, jednak sam zainteresowany zwierzył się Walterowi Schellenbergowi , iż obawia się o własne życie i nie jest pewien, czy duet Bormann-Himmler (nawet jeśli obaj hitlerowscy dygnitarze rywalizowali ze sobą i podobno szczerze się nie znosili) nie działa za jego plecami. Schellenberg przytoczył nawet anegdotę, wedle której Heydrich miał stopniowo tracić zaufanie w oczach Hitlera z powodu knowań Bormanna. Polityczna izolacja Heydricha, który przebywał w Pradze, na pewno mogła doprowadzić do spadku jego notowań.

Brytyjczycy chcieli śmierci Heydricha?

Zagrożenie ze strony współpracowników nie było w tym czasie największym dla Heydricha. Nie mógł się spodziewać, że w Wielkiej Brytanii urodzi się plan zamachu, który mieliby przeprowadzić członkowie czeskiego ruchu oporu. Działania tego rodzaju były przedmiotem sporu wśród przebywających w Londynie czeskich polityków, którzy zdawali sobie sprawę, iż śmierć Heydricha spowoduje falę represji względem czeskiej ludności cywilnej, a śmierć jednego nazisty – nawet jeśli był odpowiedzialny za terror – pociągnie za sobą śmierć setek bezbronnych Czechów. Podobnego zdania byli ci, którzy zdecydowali się na współpracę z okupantem. Rząd protektoratu, oddany Niemcom, upatrywał spore zagrożenie w działalności podziemia i starał się temu za wszelką cenę zapobiec. Pragmatycy woleli kolaborację, dzięki której gwarantowali sobie i cywilom pozorne bezpieczeństwo. Władze emigracyjne obawiały się natomiast złamania ducha bojowego narodu. Poddanie się woli okupanta byłoby pierwszym krokiem do zaprzestania jakiegokolwiek oporu. Postanowiono zatem zorganizować zamach na Heydricha.

Bogusław Wołoszański w książce z cyklu „Sensacje XX wieku” („Ten okrutny wiek”, cz. 2) wysuwa tezę, iż za zamachem stali Brytyjczycy, którzy chronili w ten sposób Wilhelma Canarisa . O antagonizmach na linii Canaris-Heydrich wiemy dość dużo. Szef RSHA domyślał się, a może miał i dowody, iż Canaris prowadzi podwójną grę i jako szef niemieckich służb wywiadowczych (Abwehry) jest zamieszany we współpracę z aliantami. To z kolei miało wywołać reakcję w Londynie, a do zlikwidowania Heydricha Brytyjczycy postanowili wykorzystać Czechów. Tyle teorie, które nie mają jednoznacznego potwierdzenia w faktach. Nie możemy być całkowicie pewni, jakie względy przeważyły. Spróbujemy natomiast odtworzyć zamach na Reinharda Heydricha przeprowadzony w dniu 27 maja 1942 roku, w nieco ponad pół roku po objęciu przez niego stanowiska w Protektoracie.

Jozef Gabcik, jeden z zamachowców, czeskich cichociemnych. Zdjęcie za: Wikipedia, domena publiczna.

Czeskie podziemie szykuje uderzenie

W sierpniu 1941 roku grupa kierowana przez czeskiego przywódcę podziemia Morávka zameldowała Londynowi, iż potrzebna jest pomoc. Przy pomocy radiostacji zwracano się z prośbą o przysłanie do Czech spadochroniarzy, którzy pomogliby w prowadzeniu oporu przeciwko okupantowi. Przyjezdni mogliby także przeprowadzić szereg akcji dywersyjnych. Już wcześniej w Wielkiej Brytanii podjęto decyzję o rozpoczęciu szkolenia czeskich cichociemnych. 30 kwietnia 1941 roku pierwsza dziewiątka wytypowanych żołnierzy wysłana została na specjalny kurs spadochroniarski. Głównym celem – choć w odległej przyszłości – było utworzenie brygady spadochronowej kierowanej przez płk dypl. Františka Moravca, który przebywał na emigracji. Grupa ta w znacznej mierze składała się z żołnierzy, którzy przebyli długi szlak bojowy – od zajęcia Czech przez wojska niemieckie, przez Polskę, Francję, aż do emigracji w Wielkiej Brytanii. Żarliwi patrioci – starannie dobierani przez skrupulatnego Moravca. Selekcja przypominała procedury wdrożone w przypadku rekrutowania polskich cichociemnych. Spisano listę kilkudziesięciu nazwisk, wśród których na ostatnim miejscu pojawił się Jozef Gabčík.

Szkolenie prowadzono na terenie Szkocji, gdzie uczono Czechów wykonywania zadań bojowych, teorii, obsługi broni czy skoków. Następnie przyszli spadochroniarze odbywali kolejne kursy przygotowawcze, ucząc się między innymi sabotażu, obsługi radiostacji, walki wręcz czy alfabetu Morse’a. 3 października 1941 roku odbyła się w Londynie odprawa, na której postanowiono, iż starszy sierżant Gabčík i sierżant Svoboda dokonają zamachu na Heydricha już 28 października, w dzień czeskiego święta narodowego. Do ich odlotu jednak nie doszło, gdyż Svoboda miał wypadek wyłączający go ze służby. Operację odwołano.

Wkrótce dowództwo postanowiło wysłać inne grupy. Pierwsza miała polecieć ekipa dowodzona przez porucznika Alfréda Bartoša, ps. Emil Sedlák. W jej skład weszli jeszcze st. sierż. Josef Valčik, ps. Zdenék Toušek i radiotelegrafista Jiři Potuček, ps. Alois Tolar. Opatrzono ją kryptonimem „Silver A”. W listopadzie podjęto pierwsze próby przerzucenia grupy Bartoša, jednak zakończyły się one niepowodzeniem. Czesi przystąpili do dalszego szkolenia, które dotyczyło także dwóch innych grup – „Anthropoid” złożonej z st. sierż. Jozefa Gabčika, ps. Zdeněk Vyskočil i Jana Kubiša, ps. Ota Strnad oraz „Silver B” z Janem Zemkiem i Vladimírem Škachą w składzie. Odlot nastąpił 28 grudnia o godz. 22.00 z lotniska Tangmore na pokładzie Halifaxa z kpt. R. C. Hockeyem jako pilotem. O 2.24 dokonano zrzutu najbardziej nas interesującej grupy „Anthropoid”. To Kubiš i Gabčík zobowiązali się zabić Heydricha. Wylądowali oni około 8 kilometrów na wschód od Pilzna, skąd mieli udać się do Pragi.

Gabčík i Kubiš musieli się ukrywać. Mieli jednak niebywałe szczęście, gdyż już 4 stycznia 1942 roku zostali odszukani przez wysłanników podziemia z Pragi, których poinformowano o zrzuceniu spadochroniarzy. Przybyli Piskáček i Novák zabrali ich do stolicy. Później Kubiš wrócił do Nehvizd i zadbał o ukrycie spadochronów. Obydwaj krótko przebywali jeszcze w Pilźnie. W tym czasie rozbiciu uległa grupa „Silver B” – Škacha został postrzelony i uwięziony. 28 marca 1942 roku do Czech przybyły kolejne dwie grupy opatrzone kryptonimami „Out distance” (Adolf Opálka, Karel Čurda i Ivan Kolařik) i „Zinc” (por. Oldřich Pechal, st. sierż. Arnošt Mikš i st. szer. Viliam Gerik). Druga z nich została rozbita, tylko Gerik uszedł z życiem, decydując się na współpracę z Niemcami. W marcu grupa „Anthropoid” skontaktowała się z Bartošem, który pomagał im w przygotowaniach do zamachu. Początkowo planowano, iż uderzenie nastąpi na drodze od Pragi do czeskiej granicy, którą często przebywał Heydrich. Jego podróże okazały się jednak nieregularne, co uniemożliwiło dokonanie uderzenia, gdyż narażało na szwank życie zrzutków. Z 27 na 28 kwietnia do Czech przybyły jeszcze dwie grupy – „Bioscope” (sierż. Bohuslav Kouba, plut. podchor. Josef Bublik i plut. Jan Hrubý) i „Bivouac” (Fantišek Pospišil, sierż. Jindřich Čoupek i kapral Libor Zapletal). Jak zobaczymy, pierwsza z grup także odegrała sporą rolę w akcji przeciwko Reinhardowi Heydrichowi .

Zniszczony samochód, którym w Pradze poruszał się Reinhard Heydrich. Zdjęcie za: Wikipedia, domena publiczna.

Zamach na Heydricha – szczęście w nieszczęściu?

Jak wspominają ci, którzy mieli kontakt z parą Gabčík-Kubiš w ostatnich dniach przed zamachem, obydwaj byli niezwykle zdyscyplinowani i świetnie wyszkoleni. Doskonale zdawali sobie sprawę z ryzyka, wiedząc, iż akcja jest niemal samobójcza. Mimo to przygotowywali się do niej z zapałem. Choć nigdy wcześniej nie odwiedzili Pragi, doskonale orientowali się w jej architekturze. Zamachowcy zbadali dokładnie całą codzienną trasę przejazdu Heydricha między jego domem a praskim biurem protektora. Poświęcili sporo czasu na zapoznanie się ze strukturą dnia Heydricha, przyglądali się jego zwyczajom. Czechom musiało się rzucić w oczy, że Heydrich przykładał małą wagę do ochrony osobistej. Był tak pewny siebie i efektów wprowadzonych w Pradze rządów terroru, że wykluczał uderzenie ze strony podziemia.

Około 20 maja 1942 roku cichociemni dostali telegram z Londynu, w którym najprawdopodobniej znalazło się potwierdzenie dla realizacji operacji zamachowej. Czeskie podziemie ustaliło, iż 27 maja szef RSHA ma wyjechać do Berlina i być może nie powróci już do Pragi, obejmując jakieś inne stanowisko. Terminarz Heydricha został zdobyty bezpośrednio w jego biurze – jeden z członków ruchu oporu ukradł kartkę znajdującą się na biurku. Czas naglił. Ostatecznie na miejsce zamachu wybrano ostry zakręt na ulicy Holesovice, gdzie auto musiało wykonać mocny zwrot, co powodowało, iż kierowca zmuszony był niemalże do zatrzymania się. Zamachowcy mieli udać się tam na rowerach, a następnie wykorzystać je do ucieczki. W teczkach schowali bomby i pistolet maszynowy. Sygnał o zbliżaniu się samochodu Heydricha miał dać Valčík, używając w tym celu lusterka. Dodatkowo opracowano i ubezpieczono trasę ucieczki obu Czechów. Na papierze operacja wyglądała na przygotowaną porządnie. Jak to jednak bywa, nie wszystko poszło po myśli zamachowców.

Nadszedł 27 maja, dzień zapowiadał się pięknie. Świecące słońce wprawiało Heydricha w doskonały nastrój. Po zjedzeniu śniadaniu i pobieżnym przeglądzie miejscowej prasy wsiadł do czarnego mercedesa kierowanego przez szofera SS-Oberscharführera Johannesa Kleina. Szef RSHA nie bał się podróżować po Pradze, nie spodziewał się zbrodniczych incydentów. Jeździł otwartym wozem mimo przestróg najbliższego otoczenia. Samochód z tablicą rejestracyjną z napisem SS-3 ruszył w ostatnią drogę.

Heydrich i Klein wyruszyli w trasę po Pradze. Już wtedy wiedzieli, że może być to ich ostatnia podróż. Heydrich faktycznie spodziewał się, że może zostać przeniesiony. Dojeżdżali do Kobylic, zwalniając przed zakrętem. Czeskie podziemie słusznie wybrało właśnie to miejsce. O 10.32 Josef Valčik puścił tzw. „zajączka” – zamachowcy wiedzieli już, że cel znajduje się w samochodzie. Nagle drogę mercedesa zabiegł człowiek z pistoletem maszynowym. Klein nie wiedział, co ma zrobić. Spanikowany kierowca popełnił błąd, zwalniając samochód. Heydrich także nie zareagował, podnosząc się z siedzenia i z niedowierzaniem patrząc w oczy zamachowca. Gdyby nie powaga sytuacji i tragizm wydarzeń, które nastąpiły po zamachu na Heydrich, można by w tym miejscu powiedzieć, że zaczęła się komedia pomyłek…

Gabčik nacisk spust stena. Nie słychać jednak strzałów… Broń się zacięła. Do akcji wkracza Kubiš, który rzuca przed koła auta specjalnie skonstruowaną bombę. Nie trafia w samochód, jednak wybuch powoduje duże zniszczenia. Heydrich wypada z samochodu i rozpoczyna bezładną strzelaninę, otwierając ogień do zamachowców. Klein próbuje gonić Gabčika. Nie ma jednak większych szans z powodu otyłości, młody Czech odbiegł mu na dużą odległość. Heydrich wlecze się do samochodu, z jego boku cieknie krew – dostał odłamkiem, o co w trakcie eksplozji nie było trudno. Jego zranienie jest przypadkowe, ale niezwykle groźne. Protektor Czech i Moraw zostaje załadowany na przejeżdżający wóz i odwieziony do szpitala. Na miejscu, w szpitalu, okazuje się, iż uszkodzeniu uległa śledziona i wątroba protektora. Propaganda nazistowska szybko doszukuje się w tym cudu i podaje informacje o rychłym powrocie do zdrowia Heydricha. Tyle że praska placówka nie wykonuje zabiegu operacyjnego. Himmler wstrzymuje czeskich lekarzy i każe im czekać na przysłanego z Niemiec dr Karla Gebhardta, osobistego lekarza szefa SS…

Stan Heydricha pogarszał się z godziny na godzinę, ale pierwsze chwile po zamachu okazały się decydujące. Jego organizm wytrzymał długo i dopiero 4 czerwca pacjent zmarł z powodu zakażenia rany. Nawet Gebhardt nie był w stanie mu pomóc. Przybył bowiem za późno, aby uratować Heydricha. Himmler, który nie ufał Czechom i chciał mieć pewność, że Heydrichowi zostanie zapewniona najlepsza możliwa opieka, być może walnie przyczynił się do jego śmierci.

Gabčik i Kubiš nie zdawali sobie sprawy, że udało im się zamordować znienawidzonego protektora. Po zamachu stwierdzili, iż misja nie zakończyła się sukcesem. Musieli się ukryć, zdając sobie sprawę, iż gestapo i SS ruszą do poszukiwań. Zamachowcy zaczęli realizować zaplanowaną drogę ucieczki. Najpierw udali się na ul. Ressla, gdzie znajomy ksiądz miał ich przechować w kościele Cyryla i Metodego. Tam spływali kolejni spadochroniarze, którzy mieli mieć zorganizowany powrót do Wielkiej Brytanii.  Niemcy rozpoczęli poszukiwania połączone z aktami eksterminacji na wielką skalę. Wyznaczono spore nagrody. Przesłuchiwano, nie bez brutalności, kolejnych świadków, którzy z czasem ustalili rysopis zamachowców. Tyle że tych nie udawało się odnaleźć.

Karel Čurda, jeden ze zrzutków, nie udał się jednak do kościoła, lecz do mieszkania matki na południu Moraw. Wkrótce, przerażony ogromem represji na terenie Czech, postanowił współdziałać z okupantem. Nęciła go też wysoka, bo pięciomilionowa (w koronach) nagroda. 16 czerwca udał się zatem do praskiego oddziału gestapo na ulicy Bredzkiej w pałacu Petschka, gdzie opowiedział o misji swoich kolegów, zdradzając nazwiska zamachowców. Ponadto, już na torturach, wydał jeszcze rodzinę Moravców, którzy współdziałali z ruchem oporu i przez krótki czas ukrywali spiskowców. Gestapo pochwyciło Moravców w ich domu. Pani Moraviec udało się zażyć truciznę i, mimo reanimacji, zmarła. Jej syn, Ata, podczas tortur, zdradził miejsce ukrycia Gabčika i Kubiša w kościele Cyryla i Metodego. Poza nimi znajdowało się tam jeszcze pięciu innych spadochroniarzy – Valčik, Opálka, Hrubý, Bublik i Svarzec. Zostali zdradzeni przez kolegę. Čurda swój judaszowy występek przypłacił później życiem, gdyż po wojnie stanął przed czeskim sądem, który skazał go na śmierć przez powieszenie – wyrok został wykonany 29 kwietnia 1947 roku w Pradze. Co ciekawe, jeszcze zanim rozpoczęto operację Moravec miał wątpliwości właśnie co do Čurdy i dopiero w ostatniej chwili dokooptował go do akcji. Instynkt go nie zawiódł, nie posłuchał jednak intuicji.

Krwawy odwet nazistów

18 czerwca 1942 roku rozpoczęto operację uderzenia na kościół. Zmobilizowano do niej 740 świetnie uzbrojonych ludzi. Esesmani ruszyli do boju po uprzednim otoczeniu budynku. Akcją dowodził Heinz von Pannwitz. Na miejsce sprowadzono Čurdę, który namawiał kolegów do złożenia broni i przekonywał, iż będą bezpieczni. Czesi odpowiedzieli ogniem, zabijając kilku nacierających. Dopiero, gdy do krypty, w której się ukrywali, zaczęto wlewać wodę, a esesmani szturmowali ostatnią kryjówkę zrzutków, Czesi popełnili zbiorowe samobójstwo – dwóch zażyło truciznę, pięciu zastrzeliło się. Ciała rozpoznał Čurda. Kubiš, który zażył truciznę, zmarł w drodze do szpitala.

Uderzenie w samo serce hitlerowskiego aparatu okupacyjnego w Czechach musiało pociągnąć za sobą przykre konsekwencje. Bezpośrednio po wykonaniu zamachu gestapo rozpoczęło falę aresztowań w kręgach podejrzanych o współpracę z czeskim podziemiem. Represje objęły 13 tys. ludzi, z których 600 pozbawiono życia. Jak wyliczono, liczba wszystkich ofiar skazanych na śmierć przez doraźne sądy (jako konsekwencja majowego zamachu) sięgnęła liczby 1357 osób. Nie był to jednak koniec aktów eksterminacji. Niemcy rozpoczęli bowiem pacyfikowanie czeskich wsi – Ležáky i Lidice – które w różny sposób powiązane zostały ze spiskiem na życie Heydricha. Mężczyzn zamieszkujących obie miejscowości rozstrzelano bez sądu – śmierć poniosło 199 ludzi w Lidicach i 111 w Ležákach.

W Ležákach kobiety nie zostały zamordowane – wysłano je do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Represje objęły także dzieci – uratowały się tylko te, których wygląd odpowiadał niemieckiemu wyobrażeniu o aryjskim pochodzeniu. Te, które nie posiadały odpowiednich rysów twarzy, zostały wysłane do komór gazowych. W Lidicach rzecz miała się podobnie, tyle tylko, że tam dorośli zostali rozstrzelani na miejscu. Z masakry ocalało trzynaścioro dzieci, które przetransportowano do obozu w Chełmnie.

Rozkazy odnośnie do zniszczenia obu miejscowości podjął Karl-Hermann Frank, który sprawował w Protektoracie Czech i Moraw funkcję sekretarza stanu oraz dowódcy SS i policji w tym rejonie. Zasadniczo Niemcom nie udało się udowodnić, iż Lidice pomagały zamachowcom, jednakże wykorzystano tu odpowiedzialność zbiorową – miejscowość miała zostać przykładnie ukarana, by pokazać Czechom, co grozi za konspirację. 9 czerwca do wioski przyjechał oddział policji dowodzony przez SS-Hauptsturmführera Maksa Rostocka. Już wcześniej niemieccy żołnierze rewidowali lidickie domy, aresztowali kilku mieszkańców. Pozostali na wolności łudzili się, iż nie grozi im niebezpieczeństwo. Niemcy byli jednak bezlitośni – mężczyźni zostali rozstrzelani pod ścianą jednego z domów, gdzie umieszczone zostały specjalne materace tłumiące pociski, które mogłyby ugodzić strzelających rykoszetem. Był to akt barbarzyństwa, który do dzisiaj uchodzi w Czechach za symbol niemieckiej okupacji. 24 czerwca nastąpiła pacyfikacja wsi Ležáky, gdzie ukryta była radiostacja grupy „Silver A”. Jeszcze jedna wieś, o której rzadko się wspomina, także została obarczona ciężarem represji. Chodzi o Bernartice, które straciły 29 mężczyzn z 86 aresztowanych przez Niemców. W 1945 roku odpowiedzialny za egzekucje Frank został skazany na śmierć przez powieszenie. Wyrok wydał Trybunał Ludowy w Pradze. Wykonano go 22 maja 1946 roku na Hradczanach. Egzekucję obserwował zgromadzony tam tłum kilku tysięcy ludzi.

Po śmierci ciało Reinharda Heydricha umieszczone zostało na katafalku i spoczywało na nim przez dwa dni (trumnę przyozdobiono swastykami). Straż przy nim pełnili najwyżsi oficerowie SS i gestapo. Następnie kondukt pogrzebowy ruszył do Berlina, gdzie odbyły się główne uroczystości żałobne. W międzyczasie zwłoki znalazły się na Wilhelmstrasse, gdzie hołd zmarłemu szefowi RSHA oddali najbliżsi współpracownicy i Heinrich Himmler. Zanim nastąpił pogrzeb odbyły się jeszcze uroczystości w Kancelarii Rzeszy, podczas których specjalne przemówienia wygłosili Hitler i Himmler. Wszystko zorganizowano z wielkim rozmachem, kreując Heydricha na bohatera i nieustępliwego bojownika o dobro Rzeszy. Nawet admirał Canaris uległ nastrojowi pogrzebu i zapłakał nad trumną niedawnego wroga, nazywając go… „wielkim człowiekiem” i „przyjacielem”. Wreszcie trumna spoczęła na berlińskim Cmentarzu Inwalidów. Długo jeszcze Niemcy mieli pamiętać o szefie RSHA zamordowanym przez czeskie podziemie, a Hitler nakazał bowiem wydać specjalną serię znaczków pocztowych z podobizną Heydricha.

W ten oto sposób grupa „Anthropoid” wykonała powierzone jej zadanie, likwidując jednego z najgroźniejszych dygnitarzy hitlerowskich. Podziemie czeskie odżyło, przypominając sobie, że wciąż trwa II wojna światowa i tylko zbrojny opór przeciwko okupantowi pozwoli Czechom podtrzymywać wolę walki. Czesi przypomnieli światu, że naród czeski nie ustaje w oporze i jest gotów na poświęcenia. Cena była jednak ogromna, a zapłacili ją przede wszystkim bezbronni cywile, których Niemcy mordowali w imię nazistowskiego wyobrażenia pseudosprawiedliwości.

Zdjęcie tytułowe: Reinhard Heydrich, generał SS i szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, fotografia z 1942 roku (NAC).